Klimaty Łagowskie

13 stycznia 2015


Andrzej Chmielewski ponownie w sulęcińskim Domu Joannitów


Sulęcin

W dniu 24 września 2014r. w Centrum Współpracy Polsko-Niemieckiej w ramach formuły „Lekcja historii w Domu Joannitów” odbył się wykład pt. „Bledzew 1945 - zapomniana bitwa”. Wygłosił go Andrzej Chmielewski międzyrzecki regionalista i właściciel wydawnictwa „Literat”. Nasz gość od lat zbiera i publikuje relacje świadków wydarzeń w regionie z końcowego okresu II wojny światowej. Praca, którą wykonuje jest nie do przecenienia, ponieważ aktualnie mamy niestety do czynienia z ostatnimi już naocznymi świadkami tamtych tragicznych wydarzeń. Jest pomysłodawcą serii pn. „Germania” w ramach której wydane zostały książki pt. „Widziałem Gomorę w Rokitnie”, Sulęcin „Policko 1945- krwawa pułapka”, a ostatnio „Bledzew 1945- zapomniana bitwa”. W przygotowaniu znajdują się „Koniec miasta Meseritz” oraz „1945. Przełamanie MRU”. Wydawnictwo o zapomnianej bitwie o Bledzew- tak, jak poprzednie- oparte zostało na wspomnieniach świadków, co jest charakterystyczne dla konwencji pisarskiej A. Chmielewskiego. Nowością natomiast jest to, iż książka oparta została na relacjach nie tylko polskich, ale także niemieckich uczestników wojennych wydarzeń. 29 stycznia 1945r. w ówczesnym Blesen znajdowało się nie więcej jak kilkuset żołnierzy niemieckich uzbrojonych głównie w broń przeciwpancerną krótkiego zasięgu. Sulęcin W godzinach południowych po zajęciu przygotowanej przez Niemców do wysadzenia elektrowni, Rosjanie przypuścili atak na miasteczko w sile około kompanii czołgów. Próba zdobycia Bledzewa z marszu nie powiodła się i sowieci po stracie kilku czołgów byli zmuszeni wycofać się. Od tego momentu prowadzili intensywny ostrzał artyleryjski miejscowości, który trwał do godzin wieczornych. Następnie pod osłoną ciemności wykorzystując zamarzniętą Obrę i kanał piechota radziecka przeniknęła do miasta. Pod naporem przeważających sił wroga Niemcy opuścili swoje pozycje i wycofali się z Blesen (Bledzewa) w ogólnym kierunku na Kostrzyn.

A. Chmielewski zilustrował swoje wystąpienie niezwykle bogatym materiałem zdjęciowym wraz ze szkicami sytuacyjnymi. Na wykład do sali konferencyjnej Domu Joannitów przybyło około 40-tu mieszkańców Sulęcina.


Tekst: Maria Szpilewska





8 stycznia 2015


Lekcja historii w Domu Joannitów z udziałem Grzegorza Urbanka


W dniu 10 grudnia 2014r. w ramach formuły ,,Lekcja historii w Domu Joannitów” odbył się wykład pt. ,,Przygotowania do obrony Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego Lekcja historii w latach 1944-1945”. Wykład wygłosił Grzegorz Urbanek, regionalista, historyk i dokumentalista z Międzyrzecza oraz specjalista w dziedzinie fortyfikacji. Jest autorem wielu publikacji poświęconych architekturze obronnej, a także organizatorem konferencji naukowych dotyczących tej tematyki. Pod jego redakcją ukazało się m.in. doskonałe wydawnictwo pt. "Międzyrzecki Rejon Umocniony. 80 lat zabytku architektury obronnej”. Napisał wiele artykułów związanych z historią regionalną, w tym nowatorską pracę o początkach Truppenuebungsplatz Wandern, tj. Poligonu w Wędrzynie. Lekcja historii Budowa Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego, która była skierowana przeciwko wschodniemu sąsiadowi Niemiec Polsce, rozpoczęła się w 1936r., a następnie w maju 1938r. została przerwana z rozkazu Hitlera, który był niezadowolony z postępu prac. Po klęskach Wehrmachtu na froncie wschodnim w latach 40-ych przystąpiono ponownie do prac, które jednak nigdy nie zostały zrealizowane w całości zgodnie z pierwotnymi planami. Część urządzeń, a przede wszystkim uzbrojenia została wcześniej przerzucona na Wał Zachodni, zwany też Atlantyckim. Grupy warowne i pancerwerki zostały częściowo wyposażone w nowoczesną broń, tj. karabiny maszynowe, Lekcja historii granatniki i miotacze ognia, ale było to niewystarczające. Główną bolączkę stanowiła niedostateczna ilość artylerii i środków przeciwpancernych, bez których trudno było liczyć na zatrzymanie nacierających czołgów Armii Czerwonej. Problemem nie do rozwiązania w latach 1944-1945 okazał się brak odpowiednio wyszkolonych załóg bunkrów i schronów bojowych. Plany sprzed 1939r. przewidywały wyszkolenie odpowiedniej liczby załóg fortecznych, czym pierwotnie miały zająć się Truppenuebungsplatz Wandern (Poligon w Wędrzynie), Tiborlager (Obóz w Ciborzu) oraz Regenswurmlager Kainscht (Obóz Dżdżownic w Kęszycy Leśnej). Lekcja historii Zamierzenie to spaliło na panewce i w/w ośrodki poligonowo-szkoleniowe w związku z niekorzystną sytuacją na frontach musiały przestawić się przede wszystkim na formowanie nowych jednostek piechoty i pancernych. W efekcie zainstalowano na odcinku północnym, środkowym (Hochwalde-Wysoka) i południowym grupy warowne w ilości 15-u nie spełniły pokładanych w nich nadziei i Międzyrzecki Rejon Umocniony został przekroczony przez Rosjan na przełomie stycznia i lutego 1945r. Wykład Grzegorza Urbanka został bogato zilustrowany materiałem zdjęciowym i szkicami sytuacyjnymi, prezentującymi działa warowne i pancerwerki oraz aktualną sytuację taktyczno-operacyjną. Lekcja historii Warto dodać, iż samo nazewnictwo określające rejon umocniony w okolicach Międzyrzecza było różne. Niemcy nazywali go Festungsfront Oder-Warthe Bogen (Front Umocniony Łuku Odry-Warty), bądź Ostwall (Wał Wschodni), Rosjanie Miezierickij Ukriepliennyj Rajon (MUR), natomiast Polacy w latach 1945-1951 używali określenia Linia Hindenburga. W marcu 1951r. zapadła decyzja o zaprzestaniu używania tej nazwy, uznając, iż zbytnio gloryfikuje niemiecki militaryzm. Zastąpiono ją określeniem wywodzącym się z radzieckiej nomenklatury wojskowej i termin Lekcja historii Międzyrzecki Rejon Umocniony przyjął się i jest dzisiaj powszechnie używany zarówno w Polsce, jak i za granicą. Czasem żartobliwie – choć ma to swoje oparte na faktach uzasadnienie – mówi się, że skrót MRU to ,,migiem rozszabrowane umocnienia”.

W trwającym 1,5 godz. wykładzie wzięło udział 55 mieszkańców Sulęcina (także uczniowie Zespołu Szkół Licealnych i Zawodowych), w tym Przewodniczący Rady Miejskiej p.Zbigniew Szczepański i radny Rady Miejskiej p.Adam Miglujewicz.



Tekst: Jacek Cieluch

Zdjęcia: Wiesław Wilczak





19 października 2014


Przełamanie MRU w Bledzewie


Koniec II wojny światowej na terenie obecnej Ziemi Lubuskiej, zapoczątkował historyczne zmiany i nowy podział Europy. W 1945 roku po paśmie klęsk na wszystkich frontach II wojny światowej, Armia Niemiecka broniła już resztek hitlerowskiej III Rzeszy. Pożoga wywołanej przez ten kraj wojny, dotarła także do Niemiec.


W nocy 12 stycznia 1945 roku rozpoczęła się operacja wiślańsko-odrzańska. Z przyczółka sandomierskiego ruszyły wojska 1. Frontu Ukraińskiego marszałka Koniewa, Kościół a dwa dni później z niewielkich przyczółków w rejonie Puław i Magnuszewa do natarcia przystąpił 1. Front Białoruski dowodzony przez marszałka Żukowa. Przytłaczająca przewaga atakujących sił całkowicie przygniotła Niemców. Dodatkowo tak silne natarcie na tym odcinku kompletnie zaskoczyło dowództwo niemieckie. Hitler i naczelne Dowództwo Sił Zbrojnych OKW (Oberkommando der Wehrmacht) zakładali, że główne natarcie skieruje się w kierunku Prus Wschodnich i Kurlandii oraz przez południową Polskę na Pragę i Wiedeń.


Zimowa aura, tak jak przed wiekami, tak i teraz sprzyjała prowadzeniu wojny. Postępy natarcia można porównać do nawałnicy, która niemal bez przeszkód kierowała się na zachód. 17 stycznia atakiem oskrzydlającym 1. Armia Wojska Polskiego wyzwoliła zamienioną w ruinę Warszawę. Wielu żołnierzy na własne oczy widziało kilka miesięcy wcześniej konającą stolicę, pozostawioną na pastwę hitlerowców podczas powstania warszawskiego.


Po pozostawieniu w okrążeniu Poznania zamienionego w Twierdzę, już od 25 stycznia wojska radzieckie rozpoczęły walki o przełamanie Trzcielskiej Pozycji Przesłaniania (Tirschtiegel-Riegel), wybudowanej wzdłuż przedwojennej granicy Niemiec na linii jezior i rzeki Obry. Kościół Po zdobyciu tych pośpiesznie obsadzonych pozycji polowych, doszło do przełamania fortyfikacji Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego (Festungsfront Oder – Warthe – Bogen). Do obrony tych umocnień skierowano 3 dywizje zapasowe wzmocnione oddziałami Volkssturmu. Między innymi lokalne oddziały Volkssturmu z Łagowa i okolicznych wsi zostały skierowane do obrony MRU.


MRU został przełamany przez 44 Brygadę Gwardii z 1 Armii Pancernej generała Katukowa w nocy z 29 na 30 stycznia w rejonie dzisiejszego Pniewa koło Kaławy. Następnie na innych odcinkach MRU doszło do kolejnych walk. Rankiem 31 stycznia także pod przeprawę mostową w Bledzewie podeszły siły 8 Armii Gwardii generała Czujkowa. Wcześniej do Bledzewa przybył cofając się z frontu silny oddział niemiecki. Dysponował on między innymi działami przeciwpancernymi PAK i jednym działem samobieżnym, co w sytuacji w jakiej znalazła się obrona niemiecka, stanowiło duże wzmocnienie. Dodatkowo dostępu do miasta broniły rzeka Obra, kanał strategiczny, zapory fortyfikacji i dwa bunkry zlokalizowane w okolicach przeprawy mostowej. Wcześniej okolice najprawdopodobniej obsadzały oddziały miejscowego Volkssturmu, ale w samym Bledzewie nie było przygotowanej obrony. Także mosty przez Obrę były przejezdne. Rano 30 stycznia przez miasteczko przejeżdżał robotnik przymusowy Jan Matelewski z Osiecka:

29 stycznia mi i mojemu przyszłemu szwagrowi Frankowi dziedzic kazał jechać do zakładu przemysłowego w Międzyrzeczu po jakieś maszyny. Mieliśmy je załadować i przez Skwierzynę, Kostrzyn zawieść za Odrę. (…) Brnąć w śniegu po kolana poszedłem w stronę Skwierzyny. Zmarzłem i zrobiło się już późno, zatrzymałem się na noc w opuszczonym domku za jeziorem Głębokim po lewej stronie drogi. Rano ruszyłem dalej, śnieg był po kolana i do tego zaspy, szedłem lasami do Popowa, później przez Zemsko do Bledzewa. Po drodze nigdzie nie widziałem żołnierzy, nie było też nikogo przy mostach w Bledzewie.(1)


Żołnierze niemieccy na bledzewskim ryku, ustawili działo PAK, które było wycelowane w wylot między budynkami, na most przez Obrę. Najprawdopodobniej celowo od razu nie schowano mostu na kanale. W tą zasadzkę bez przeprowadzenia rozpoznania wjechał radzieckie pojazdy, czołg lub działo samobieżne i wóz opancerzony, które zostały zniszczone. Ogniem artylerii niemieckiej kierował obserwator z wieży kościoła w Bledzewie. PAK

Lothar Battig z Bledzewa:

Tuż przed nadejściem Rosjan, Bledzew był przygotowany do obrony. Na rynku ustawiono działo, które było tak skryte, że mogło prowadzić ogień między domami przez długość, w kierunku mostów. Na wieży kościoła miał swoje stanowisko obserwator, który podawał namiary do ostrzału pozycji rosyjskich. Przed mostami na Obrze i na kanale były wybudowane po obu stronach drogi dwa schrony bojowe, które maskowano na drewniane szopy. Niemcy mieli ustawionych jeszcze kilka dział, jedno na wschodnich rogatkach miasta. Nie wiem czy te dwa obiekty były obsadzone, ale podobno pilnował ich tylko jeden stary członek Volkssturmu. Przy jednym ze stanowisk zastrzelono też żołnierza rosyjskiego, który chciał tam podłożyć ładunek wybuchowy. Z tego co mówiono, mosty nie były ściągnięte. Tym bardziej, że most na Obrze był budowlą stałą, tylko most na kanale miał przęsło ruchome i chował się pod spód. Pomimo tego, że wojsko niemieckie przygotowywało się do obrony, atak Rosjan rankiem 31 stycznia zaskoczył ich, bo nie spodziewali się wroga tak szybko. Pospiesznie nakazano aby cywile ukryli się w piwnicach. Ludzie pochowali się przeważnie po klika rodzin razem w domach oddalonych od rzeki. Wszyscy bardzo się bali. My ukryliśmy się w dużym domu architekta, na obrzeżach Bledzewa. W mieście w tym czasie pozostało około tysiąca mieszkańców. PAK

Rosjanie najprawdopodobniej nie zrobili dobrego rozpoznania przy udziale piechoty, dzięki czemu Niemcy zniszczyli dwa wozy opancerzone lub małe czołgi, które wjechały na most na Obrze. Trafienie jednego z tych pojazdów było tak silne, że kawałek blachy tkwi wysoko w konarze lipy do dziś. Po zniszczonym pojeździe pozostały po walkach niewykorzystane pociski, które wrzucono do rzeki. Obok tego mostu było kąpielisko i będąc dziećmi, wyławialiśmy tę amunicję i rzucaliśmy z mostu, traktując to jako dobrą zabawę. Oczywiście w każdej chwili mogło dojść do tragedii.

Podczas walk Rosjanie użyli samolotu, który ostrzelał kościół. Ślady pocisków samolotowych na elewacji kościoła i innych domów są widoczne do dziś. Kościół został trafiony także co najmniej dwa razy z broni ciężkiej. Po wojnie niezbędne były naprawy ubytków w murach i odstrzelonych gzymsów. Rosjanie unieszkodliwili obserwatora, który po walkach leżał zabity przy kościele, później go zakopali.(2)


Unikalna relacja uczestnika walk Hauptfeldwebel Albert Szmitch:

Pod koniec stycznia 1945 roku służyłem w Wermachcie w stopniu sierżanta. Moja jednostka pod naporem ofensywy Sowietów wycofywała się w kierunku na zachód, po dotarciu do Blesen, mieliśmy zając stanowiska na pozycjach fortyfikacji Ostwall. Wspólnie z podległymi mi żołnierzami zajmowałem stanowiska w jednym z budynków po lewej stronie ulicy przed mostem. Próba sforsowania z marszu mostów przez Rosjan nie powiodła się i dwa ich pojazdy zostały unieruchomione przed mostami. PAK Następnie Rosjanie zajęli pozycje po drugiej stronie rzeki i zaczął się ostrzał naszych pozycji, w wyniku którego został ranny między innymi jeden z moich żołnierzy. Musiałem odtransportować go na tyłu naszych pozycji i w rejonie cmentarza przekazałem go sanitariuszom. Wracając chciałem przedostać się do tego domu gdzie byli moi ludzie, lecz w budynku tym byli już Rosjanie. Nie wiedząc tego, wszedłem prosto pod ich ogień i zostałem ranny. Też trafiłem na tyły, straciłem przytomność. Samochodem sanitarnym zostałem wywieziony poza rejon walk. Ocknąłem się w lesie w jakimś naprędce zorganizowanym lazarecie, stamtąd ewakuowano mnie i innych za Odrę. Jak się później dowiedziałem nasza artyleria zniszczyła ten budynek, który zajęli Rosjanie. Rosjanie podczas walk używali także samolotu. Z tego co się później dowiedziałem walki o przeprawę w Blesen trwały od rana do nocy.(3)


Wieczorem obrona Niemiecka załamała się pod naporem natarcia i wycofała się w kierunku Kostrzyna, za miastem porzucono także działo samobieżne.

Dalsza relacje.

Lothar Battig:

Pod koniec dnia Niemcy się wycofali i czołgi rosyjskie wdarły się do miasta, ale nie wjechały od razu w kierunku rynku, tylko po przekroczeniu mostów skręciły w prawo i oskrzydliły miasto od zachodu. W końcu Rosjanie pojawili się też w domu, w którym się ukrywaliśmy. Do piwnicy wszedł jeden żołnierz, rozejrzał się i wyszedł, później kazali wszystkim wychodzić. Jak wyszliśmy, zobaczyliśmy pożar jednego budynku gospodarczego i trupa mężczyzny, ale nie wiem kto to był. Przy tym palącym się budynku stali dwaj żołnierze i ogrzewali sobie ręce. Pamiętam jeszcze zapach paliwa z jakiegoś stojącego radzieckiego pojazdu. W oddali było widać inne pożary. Część wojsk radzieckich wykręciła na Krzywokleszcz (Neuvorwerk), przed kapliczką po walkach stało zniszczone niemieckie działo samobieżne. To był duży pojazd z miejscami do siedzenia dla załogi. Stał jeszcze jakiś czas po wojnie, chodziłem tam bawić się z kolegami. Dalej przy tej drodze w lesie stał zniszczony radziecki czołg, to było za leśnym stanowiskiem przed Krzywokleszczem. Niemcy uciekali, głównie w kierunku Sokolej Dąbrowy (Falkenwalde) i Krzywokleszcza, i dalej do drogi na Kostrzyn (Küstrin/Oder). Inne działo artyleryjskie Niemcy ciągnęli za samochodem podczas odwrotu i porzucili je koło kirkutu.(4)


Od początku wkroczenia na rdzenne ziemie niemieckie Armia Czerwona, traktowała te tereny i niemiecką ludność jak łup wojenny. Żołnierze w końcu dotarli po długiej i krwawej drodze do Germanii – Prokljataja Germanja, jak informowały ich specjalnie ustawiane tablice. Rynek Przeklętej krainy, z której wypełzło całe zło, jakiego doznali oni i ich ojczyzna. Tuż po przejściu frontu żołnierze byli praktycznie bezkarni, a ich dowódcy niejednokrotnie działali wspólnie z nimi. Co najmniej pierwsze dwa tygodnie po przejściu frontu przez te tereny to niekończące się nękanie mieszkańców i rozkradanie ich dobytku. Kolejne napływające fale wojska powtarzały wszystko, czego dokonywali ich poprzednicy. Podobny los spotykał tych, którym nie udało się przekroczyć Odry. Powracający ludzie opowiadali przerażające historie o tym, czego doznali i co widzieli po drodze. Czołówki pancerne niejednokrotnie rozjeżdżały uciekinierów razem z ich dobytkiem. Jadący na front żołnierze porywali kobiety prosto z wozów, które, wielokrotnie gwałcone, zabijali lub porzucali po drodze. Samowolnie najczęściej bez żadnego powodu, podpalano budynki i całe kwartały miast, czego skutki możemy oglądać do dziś w pobliskich miastach: Sulęcinie, Skwierzynie, Międzyrzeczu czy Świebodzinie.


Lecz obok okrucieństwa wojny, Armia Radziecka niosła ze sobą wyzwolenie dla tysięcy robotników przymusowych i jeńców wojennych. Tak też było w Łagowie, gdzie wkraczające oddziały radzieckie powitali jeńcy wojenni i robotnicy przymusowi. Każdy z tych ludzi liczył na klęskę III Rzeszy i czekał na upragnioną wolność. Rozpoczął się kolejny rozdział historii tych terenów, które po wojnie stały się integralną częścią Polski.


Opracował

Andrzej Chmielewski


W artykule wykorzystano fragmenty książek autora z serii Germania: „1945 Policko – krwawa pułapka” i „1945 Bledzew – zapomniana bitwa”. Książki do nabycia w księgarniach w Świebodzinie, Międzyrzeczu i Gorzowie lub u wydawcy: wydawnictwo.literat@wp.pl


Obecnie autor na zlecenie Urzędu Gminy w Łagowie, pracuje nad kolejną książką opartą na wspomnieniach byłych i obecnych mieszkańców Łagowa. Publikacja ta ukarze się w drugiej połowie 2015 roku. W związku z pracami nad tą książką proszę mieszkańców - powojennych pionierów Łagowa o nadsyłanie swoich wspomnień na w/w adres wydawnictwa.



1). Relacja zebrana przez autora 2008 roku.

2). Chmielewski A., Przełamanie MRU w Bledzewie – wspomnienia Lothara Battiga [w:] Międzyrzecki Rejon Umocniony. 80 lat zabytku Architektury Obronnej. Red. Grzegorz Urbanek, Pniewo 2013. s. 119 – 121.

3). Relacja zebrana przez Lothara Battig w latach 80 – tych XX wieku.

4). Chmielewski A., Przełamanie MRU w Bledzewie – wspomnienia Lothara Battiga [w:] Międzyrzecki Rejon Umocniony. 80 lat zabytku Architektury Obronnej. Red. Grzegorz Urbanek, Pniewo 2013. s. 119 - 121


Strona: [1] [2] [3] [4]