Klimaty Łagowskie

11 lipca 2015


To jest świetne, tak trzymać w Zielonej Górze


Mogę zmierzyć Panu ciśnienie ?


Do kiosku Biura Organizacyjnego na ul. Żeromskiego gdzie o 1630 liczono na koniec pracy podeszliśmy jako interesanci – redaktorzy kwartalnika „Klimaty Łagowskie” aby doinformować się czy będą, bo nie są i nie ma kursów autobusowych bezpłatnych, a ściągających osoby zainteresowane do Łagowa na 44 Lubuskie Lato Filmowe 28.06 – 04.07.2015. Czym zawiniliśmy ?


Dni Województwa Dni Województwa

























Okazaliśmy się intruzami - … mogę panu zmierzyć ciśnienie odrzekła wybitnie młoda osoba – kobieta siedząca za stolikiem, kolejna osoba, młody mężczyzna siedział i nic nie odezwał się i podobnie stojąca z lodami młoda kobieta. Te osoby nie przyjmowały do swojej wiedzy informacji, że rozpoczyna się LLF w Łagowie, że można by ale wcześniej programując, pokazać Łagów zainteresowanym i tam prezentowanych w czterech różnych salach filmy, aktorów, reżyserów, atmosferę i zainteresowanych jak co roku, jak od 1969 roku.


Dni Województwa Dni Województwa














Tytułowa wypowiedź, to niziny kontaktu z tzw. klientem = intruzem, w niedzielę w Zielonej Górze. Wcześniej podczas pobytu przy kiosku na wysokości Banku Santander też młoda kobietka nie wiedziała o co chodzi z tym LLF, Łagowem, dowożeniem, opublikowaniem urzędowej zachęty. Co pozostało ? Pozostaje łudzić się, że 45 Lubuskie Lato Filmowe w Łagowie będzie zapamiętane, dofinansowane i rozpoznawalne.

Lubuskie Lato Filmowe ma swoje klimaty, gorzej z Zieloną Górą 2015 koło ratusza 28.06.2015. Niestety cienkie były to Dni… Ciśnienie mam podwyższone, lat 65, ale aby z twarzy „czytać” i nie rozumieć jezyka polskiego.

Jak było kilka lat temu w Łagowie na podobnych Dniach Województwa Lubuskiego pokażemy jesienią, gdy ocenimy zaniedbane winogrona na zielonogrskim ratuszu i obejrzymy tzw. Tradycję Winobraniową. Oby nie było źle !


Obyśmy ocenili lepiej !


Ryszard Bryl, Edward Dondalski





23 czerwca 2015


Tłumaczenie niemieckiego tekstu


Przedszkole w Łagowie


Nasz ziomek Erich Schulz przedstawił nam następujący materiał:


Wielokrotnie już rozmawialiśmy w Düsseldorfie, w Celle i w Berlinie o przeszłości, ale też i o teraźniejszości naszej dawnej ojczyzny. Ja, rodzony Łagowianin, w ostatnich 10 latach byłem w Łagowie 8 razy i dostrzegam zachodzące tam zmiany. Przy dokonywanych tam przebudowach pojawiają się ciekawe realia z przeszłości.

W listopadzie 1987 r. podczas prac renowacyjnych w szkole robotnicy odnaleźli zamurowaną butelkę z gazetą i pewnym tekstem, który napisany został przez nauczyciela nazwiskiem Calsow w dniu 03.maja 1912 r. Oglądałem to i przeczytałem w Łagowie i chciałem to pozyskać, ale ta pani, mimo dobrej oferty z mojej strony, nie odstąpiła mi tego.

A oto inny przypadek, który mi się przydarzył, gdy w maju 1989 r. byłem w Łagowie i wtedy pewna pani opowiedziała mi, że podczas przebudowy przedszkola odnaleziona została cynkowa puszka, a w niej stare dokumenty. Na moje pytanie, czy mógłbym to zobaczyć – udostępniono mi wszystko ale z prośbą, by o tym nie rozpowiadać. Gdy to wszystko oglądnąłem i po części poczytałem – zacząłem szukać sposobu jak to uzyskać. Po długich rokowaniach udało mi się, a jak się to wszystko poczytało, to trzeba było stwierdzić, że w tych materiałach zawarty jest kawał historii Łagowa.

O tym, co zostało w tych dokumentach zapisane i przed 75 laty zamurowane - nie dowiedziałem się ani od moich rodziców, którzy również urodzili się w Łagowie, ani nie opowiadano o tym w szkole.

W cylindrycznej puszce były :

- List pani Margot Wurmb von Zink (o następującej treści):

Zamek Łagów

Nowa Marchia

Ten dom wolno mi było we wierze zbudować w roku 1914 z przeznaczeniem od pierwszego postanowienia na zakład opiekuńczy dla dzieci Związku Niebieskiego Krzyża oraz Związku Młodocianych i Dziewic.

Ponury czas, który wdarł się do naszej ojczyzny, i to cudowne zrządzenie, że budynek został wybudowany na czas, pozwala wykorzystywać go na razie jako lazaret.

Wierny Zbawiciel, który krok po kroku prowadził mnie i kierował ku temu przedsięwzięciu, na nowo wypełnił frazę:

„On czyni cuda, jakie chce”

Zamek Łagów, dnia 08.sierpnia 1914 r.

Margot Wurmb von Zink

z rodu hrabiów cesarskich von Wylich i Lottum

z domu Putbus


- Siedmiostronicowy list, który ma następujący początek (patrz kserokopia wycinka odręcznego

listu pisanego w alfabecie gotyckim; kserokopia kończy się przed słowem „huzarów” ):


„Nasze wejście niech pobłogosławi Bóg"


Hrabia HugoWrschowetz Fekerkann Fedczicz zakupił majątek rycerski Zamek Łagów w roku 1856. W roku 1848 poślubił on baronową Luizę von Crenn. Zrodzone w tym małżeństwie chłopię zmarło w wieku dziecięcym. W roku 1856 zrezygnował on ze służby jako komendant huzarów w Poznaniu. Będąc człowiekiem ogromnie obowiązkowym skierował wszystkie swe siły na prowadzenie swych dóbr. Z zamiłowaniem doglądał wszystkiego w majątku i obejściu.

Dopóki Łagów był komturią Joannitów, do roku 1808, kiedy to przeszedł w ręce prywatne, wszystkie zabudowania gospodarcze stały wokół zamku wraz z kościołem, mocno ściśnięte, gdyż całość położona była przecież na półwyspie. Zaraz za bardzo blisko otaczającym zamek murem znajdowało się podwórze gospodarcze i kościół. Podczas kazania słychać było kwiczenie prosiąt w chlewni, ryczenie cieląt w oborze i rżenie koni w stajni. Hrabia uznał, iż jest to sytuacja bardzo niestosowna. Poza tym bardzo trudno było pracować w tym obejściu, gdyż np. ciężkie wozy z gnojem trudno było wyciągać pod górę z nisko położonego podwórza. Rozsądny hrabia widział stale wszystkie te trudności i doszedł do wniosku, że u góry na tzw. Sokolim Wzgórzu, gdzie wtedy stał jeszcze stary domek owczarza, wybudowane zostanie całe obejście gospodarcze majątku (dominium), a zabudowania gospodarcze wokół zamku i kościoła zostaną wyburzone. To było zadanie na kilka lat pracy. Stare zabudowania gospodarcze na dole miały w zasadzie mury zmurszałe i hrabia miał stąd tylko kamienie, glinę i drewno, a ileż pieniędzy potrzeba na taką budowę! Ale hrabia wraz ze swą szlachetną małżonką byli pobożni i ofiarni, kierowali wzrok do Boga i z lubością rozmyślali o swym dziedzictwie, potrafili sprawy uczynić wykonalnymi i z powodzeniem udawało im się to.

Wiosną 1870 zmarł jego starszy brat, który nie był żonaty i pozostawił mu zarząd i czynsz od swego majątku, co w sposób znaczący pomogło mu urzeczywistniać swoje zaprojektowane budowy i ulepszenia. W roku 1884 uległa – jako ostatnia – wyburzeniu stara gorzelnia, która znajdowała się w obecnym ogrodzie zamkowym, a jej miejsce wskazuje pozostawiona tam przy jeziorze piwnica. Gorzelnia też przeniesiona została do dominium na Sokolim Wzgórzu, gdzie stoi jeszcze dzisiaj. Tam, gdzie zabudowania gospodarcze zostały już wyburzone, zakładano ozdobny i intratny ogród, a w jego gruncie jeszcze teraz spoczywa gdzieniegdzie stary fundament. A gdy najkonieczniejsze dla zewnętrznego obejścia roboty zostały ukończone – wziął się hrabia za rozbudowę zamku.

Działanie czasu spowodowało, że wewnątrz wszystko było mocno zaniedbane i np. sala rycerska wykorzystywana była jako powierzchnia do składowania ziarna. Obecny przylegający do niej salon był królikarnią. Nie było schodów od strony ogrodu (obecnie są tam kamienne stopnie); wchodziło się podziurawionych schodach ceglanych. W niektórych miejscach już w ogóle nie było okien, a dla ochrony przed niepogodą okiennice były na stałe zamknięte. Teraz po zmarłym bracie dostał hrabia 15 000 talarów do ręki i z tymi pieniędzmi starał się wznieść tyle, ile tylko było możliwe. Rzeźbione meble do salonu rycerskiego hrabia zlecił wykonać wg własnych rysunków z własnego drewna bukowego, pozyskanego z Ogrodu Zwierząt; zleceniobiorcą była stolarnia zakładu karnego w Słońsku/ Sonnenburg’u. Poza tym hrabia starał się o powiększenie areału gospodarstwa, co mu się udało, gdyż zakupił cztery obywatelskie działki rolne, które przyłączył do dominium.

Wielkim i ulubionym zamysłem hrabiego było zbudowanie zakładu opiekuńczego dla dzieci, zarówno pracowników dominium jak i miejskich. Wykonanie tego zamysłu upadło, gdyż jedyna nadająca się do tego celu działka była wówczas tzw. Miejską Kopalnią Gliny, na gruncie zarządzanym przez miasto, a rajcy nie chcieli na ten cel działki wydać. W 25 lat po śmierci hrabiego zasoby gliny w tej kopalni zostały prawie wyczerpane, a na gruntach miejskich znaleziono inne miejsce na wydobywanie gliny. W ten sposób nic już nie stało na przeszkodzie, by podjąć budowę placówki opiekuńczej dla dzieci.

Pierwszym spadkobiercą po hrabim był właściciel majoratu we wsi Witzerdorf, emerytowany mistrz jeździecki w jednostce Gardes du Corps (gwardia przyboczna), pan Hans Wurmb von Zink, który jednak zmarł, zanim zdołał wejść w posiadanie zamku w Łagowie. Jego syn, dziedzic w drugiej kolejności, był chory i znajdował się pod kuratelą swej matki, wdowy po pierwszym spadkobiercy, która urodziła się jako hrabianka cesarstwa von Willig i Lottum, czyli była córką księcia Cutbus z wyspy Rugii/ Rügen. Ona ponownie podjęła myśl ufundowania w Łagowie zakładu opiekuńczego dla dzieci i energicznie przystąpiła do realizacji tego zadania. Zimą z roku 1913 na 1914 został opracowany projekt budynku, a wiosną 1914 r. w radosnym uniesieniu przystąpiono do budowy. Ale teraz uznano, że budowany obiekt winien być na tyle wielki, by mieścił - oprócz zakładu dla dzieci – również salę zebrań gminnych, z dużymi, jasnymi pomieszczeniami, w których odbywałyby się spotkania chrześcijańskie i towarzyskie. Na takie cele też został zbudowany.

Teraz – w trudnym wojennym roku 1914 – winien ten budynek służyć przyjęciu rannych, na co fundatorka z gorącym sercem przyzwala. Należy Bogu serdecznie dziękować, że wreszcie udało się urzeczywistnić zamysł hrabiego i jego małżonki o utworzeniu zakładu opiekuńczego dla dzieci. Niech ten duch, który hrabim tu, w jego ukochanym Łagowie przez lata z błogosławieństwem powodował, niech ten duch chrześcijańskiej miłości, troski, czynienia dobra, niech panuje tu w ciszy dla dobra przyszłych pokoleń, mających wzrok wzniesiony do Boga, zgodnie ze świętą wolą naszego Zbawiciela, a w ten sposób temu hrabiemu, który pierwszy zainicjował tę budowę zakładu dla dzieci, ufunduje chwalebną pamiątkę.


Niniejsze odnotowano w roku pańskim 1914.

Siostrzenica hrabiego, honorowa patronka

Zaile von Schmeling

w osiemdziesiątym pierwszym roku życia”


- Kserokopia początku czterostronicowego listu Karola Metz’a, rewirowego leśniczego

i zarządcy majątku, pisanego odręcznie alfabetem gotyckim na blankiecie firmowym

i podpisanego w dn. 28.09.1914 r.:


Wurmb von Zink-owy

(…) i Zarząd majątku ____________Zamek Łagów, 28.września 1914 r.

Figurujący w rejestrze


Reszta listu nieczytelna


Od Redakcji wystąpiły rozbieżności nazw, nazwisk i np. najczęściej znane jest:


- hrabia Hugo Wrschowetz Sekerka-w tym tekście-Hugo Wrschowetz Fekerman Fedczicz...

- Putbus-Cutbus,

- von Wylich-von Willig,

Tekst z OHB 1/1990

Erich Schulz-autor (niedawno zmarł)


Tłumaczenie z języka niemieckiego: Jan Grzegorczyk - Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Mniejszości Niemieckiej w Zielonej Górze


Wyszukał i podjął starania o pierwszą publikację w Polsce:


Ryszard Bryl





6 czerwca 2015


„Ksiądz Budowniczy”


„Od dziecka odczuwałem w sobie zamiłowanie do tworzenia, a więc budowania, czy szerzej budownictwa” – to słowa budowniczego, pasjonata ze Świebodzina, ks. prałata Sylwestra Zawadzkiego – honorowego obywatela Gminy Świebodzin.


Nie jest z wykształcenia budowlańcem z pierwszego wykształcenia. Bo trzeba wiedzieć, że ksiądz, żołnierz zawodowy, policjant i kilka innych zawodów, to takie drogi życiowe, że najpierw jest podstawówka, jakaś szkoła średnia (teraz także gimnazjum) i dopiero formowanie męskiego zawodu, posługi, wyboru i służby. Ksiadz budowniczy

Pochodzi z powiatu zwoleńskiego, woj. mazowieckiego, tam w 1932 r. urodził się 20 września we wsi Dębnica Nowa, gmina Kazanów.

Syn rolników – ukończył w Gorzowie Wlkp. Wyższe Seminarium Duchowne w 1958 i w grudniu tego roku przyjął święcenia kapłańskie z rąk Sługi Bożego, biskupa Wilhelma Pluty. Przez pierwsze lata po wyświęceniu, był na Pomorzu – w Szczecinie, w Chojnie, także Bobrowicach, Zbąszynku, Białogardzie, Międzyzdrojach.

Już w 1970 – 73 jest w Świebodzinie, w parafii św. Michała Archanioła i ma dobre przyjęcie, jest wikariuszem rozpoznawalnym, lubianym i tak wspominanym. W latach 1973 – 1981 był proboszczem parafii Matki Boskiej Częstochowskiej w Radnicy pow. Krosno Odrzańskie i tam widząc braki co do zasobów kościelnych i plebanii, wybudował z parafianami te obiekty. Doprowadził do remontów w kościołach filialnych w Sycowicach i Będowie. W 1981 roku zostaje proboszczem nowej parafii p.w. Św. Michała Archanioła – rozpoczął budowanie.

W Parku Chopina zbudował dom parafialny im. J. Pawła II z przeznaczeniem na mieszkania dla księży, kancelarię, salki katechetyczne, pomieszczenia dla grup parafialnych i garaże. Remontował też kościół z zewnątrz i wewnątrz, poddał też remontowi organy, zainstalował ogrzewanie, poprawił oświetlenie, a także drogę procesyjną wokół kościoła. Ksiadz budowniczy

W kościołach filialnych w Lubinicku i w Jeziorach także nastąpiły korzystne zmiany budowlane. Ma swoje osiągnięcia lat 80tych gdy działała Solidarność – nabożeństwa patriotyczne, kult Miłosierdzia Bożego. Ale także są niepowodzenia – nie udało się zbudować kościoła na Osiedlu Widok w Świebodzinie, czy hospicjum.

Rozpoczął działania związane z budową nowego kościoła na Osiedlu Łużyckim pw. Miłosierdzia Bożego. W 1994 r. zostaje poświęcony i wmurowany kamień węgielny pochodzący z Bazyliki św. Piotra w Rzymie, o tej samej tematyce Bożego Miłosierdzia, przez ks. Biskupa Adama Dyczkowskiego.

Świątynia została wybudowana w stylu bazylikowym z akcentami baroku i gotyku wg. projektu Mariana Fikusa z Poznania. Wystrój zaprojektowała prof. Barbara Bielecka z Poznania, a rzeźby Mirosław Patecki. Zamierzeniem było realizowane z myślą o nadaniu kościołowi wystrojem rangi Sanktuarium Miłosierdzia Bożego.


Ksiadz budowniczy Ksiadz budowniczy



















Budowa kościoła była dynamiczna, trwała 4 lata i zakończyła się w 1998 roku, w 40-to lecie kapłaństwa, proboszcza S. Zawadzkiego. W dniu 20.12.1999 r. powstała nowa parafia pw. Miłosierdzia Bożego, której proboszczem został ks. kanonik Sylwester Zawadzki. Aby realizować zadania posługi kościelnej powstała plebania, DROGA PROCESYJNA, KAPLICA Maryi z Nazaretu, ogrodzenie, oświetlenie oraz garaże i magazyny. W ramach dalszych prac, są remontowane kościoły filialne w Rakowie i Rudgerzowicach. W tych latach, dla sprawności realizowanych prac, ks. Zawadzki prowadził cegielnię w Drożkowie i tartak w Świebodzinie. Dla posługi duszpasterskiej i obsługi chorych zakupił dwa ambulanse pogotowia ratunkowego. Od stycznia 2006 roku, w kościele Miłosierdzia Bożego wprowadził wieczystą adorację Najświętszego Sakramentu, a kościół jest otwarty całą dobę.


Ksiadz budowniczy Ksiadz budowniczy













Rok 2008, to 50-cio lecie kapłaństwa księdza kanonika – na uroczystość przybył Ordynariusz Diecezji Zielogórsko-Gorzowskiej ks. biskup dr Stefan Regmunt celebrując mszę i wygłaszając homilię. Całość przedsięwzięć miała kierunek aby powołać Sanktuarium Miłosierdzia Bożego.

Sanktuarium konsekrowano 22 listopada 2008 roku i ks. S. Zawadzki skupia się teraz na działaniach nad dziełem życia, Ksiadz budowniczy czyli dalszą budową najwyższego na świecie pomnika Chrystusa Króla – Wotum wdzięczności.

Figura przedstawiająca Jezusa Chrystusa docelowo osiągnie wysokość 33 metry + 3 metry pozłacana korona co razem jest 36 metrów. Budowa swoim wyglądem będzie nawiązywać do słynnego pomnika Zbawiciela w Rio de Janeiro w Brazylii. Pomimo budowlanych trudności opóźniających tempo realizacji całego przedsięwzięcia – budowa trwała.

Za zasługi dla Kościoła, ks. Sylwester Zawadzki otrzymał godność prałata i kustosza nowego Sanktuarium. Miasto Świebodzin także doceniło zasługi szacownego i szanowanego przez mieszkańców parafii – proboszcza, ogłaszając w 2006 roku „Honorowym Obywatelem Gminy Świebodzin”. Biografia honorowego obywatela została zamieszczona w leksykonie biograficznym znanych Polek i Polaków – „WHO is WHO”, wydanie VII, uzupełnione w roku 2008, str. 4600).


Opr. Ryszard Bryl – skrót

zdj. R. Bryl + 1 TVN24


Korzystano z tekstu Ksiądz Budowniczy w tyg. „Dzień za dniem”

Nr. 44/2009

autor Wiesław Zdanowicz.




16 maja 2015


Zjawa na zamku


(wg Edwarda L. Wedeking’a, Kronika Torzymska, Sulęcin 1855 r. str.187,

Opracowanie H. Habermann’a)


Również nasz zamek rycerski w Łagowie miał, jak każdy niemiecki zamek, swoje tajemnice i zjawy duchów. Przekazujemy teraz dalej to, co nam zostało udostępnione od Przyjaznej Ręki (od pana Inspektora Erdmann’a*) ze Słońska/ Sonnenburg’u):


„To była ciemna noc jesienna w 1796 r., wichury wyły nieznośnie, a przez nie przebijały się skrzekliwe skowyty sów, ciężkie strugi deszczu waliły w łukowe okna zamku w Łagowie. Zamkiem władał wtedy Komtur von Pannewitz**) i akurat gościem u niego był major von Barfuß***), który nie zważając na szalejącą wichurę – a pewnie też skutkiem zbyt obfitej kolacji, Zamek zasnął był ciężko w czerwonym pokoju zamku. Właśnie na pobliskiej wieży kościelnej zegar wybił godzinę 12-tą i w tejże samej chwili cały zamek wstrząśnięty został potężnym uderzeniem od strony fundamentów. Skutkiem tego wstrząsu wszystkie drzwi się rozwarły, a przeszywający łoskot dudnił po całym budynku i wracał ponurym pogłosem, odbijającym się od sklepień ganków. Śpioch się przebudził, z przestrachem rozejrzał się dookoła, w przyległym pokoju dojrzał swego sługę, szukającego bezpiecznego miejsca pod swoim łóżkiem, a w dużym kominku zobaczył niebieski płomień, który raptownie jaśniał i stawał się coraz bardziej ognistym, aż wreszcie ukształtowała się niego pełna postać rycerza, na którym nie brakowało żadnego detalu, nawet kółeczka u ostrogi. Trzykrotnie odezwał się major do tej zjawy, a ta trzykrotnie odpowiedziała tylko głębokim westchnieniem, po czym na powrót skurczyła się do niebieskawego światełka. I już było po wszystkim; major znowu zasnął, a rano uznał wszystko jako przykry sen, aczkolwiek również sługa odczuł ten potężny wstrząs, słyszał straszliwy łoskot i pogłos wyczuwał unoszący się, duszący zapach siarki.

Rankiem Komtur oprowadzał swego gościa po zamku i okolicy. Ze schodów zamkowych przeszli na pobliski, przykościelny cmentarz – i jakiż dreszcz wstrząsnął majorem – zaraz pierwszy nagrobek miał w kamieniu wyrzeźbioną postać rycerza Joannitów, dokładnie taką samą, jaka ukazała mu się w nocy. Napis na nagrobku informował, że rycerz ten – równo 300 lat upłynęło minionej nocy – został w bestialski sposób zamordowany w pobliskim lesie.

Po likwidacji cmentarza przykościelnego płaskorzeźba tego rycerza, na której uwidoczniony jest on wraz ze swoim bratem, obaj ubrani w szaty duchowne, umieszczona została w murze kościoła i można ją oglądać również dzisiaj. Major nigdy nie opowiedział swemu przyjacielowi o nocnej zjawie, ale sporządził na ten temat szczególny protokół ku pamięci (pro memoria), który odnaleziony został po jego śmierci w Kostrzynie/ Küstrin”.



Tłumaczenie nazwisk: *Mąż ziemi

**Złamany dowcip

***Bosonogi


Tłumaczenia z języka niemieckiego dokonał

Jan Grzegorczyk z Towarzystwa Społeczno-

Kulturalnego Mniejszości Niemieckiej

w Zielonej Górze


E-mail: tskmn@wp.pl


^^ Do góry