Klimaty Łagowskie

Klimaty Łagowskie

5 lutego 2023


Rozmowa z Panią Bronisławą Horodko, emerytowaną nauczycielką w Sieniawie - tam rozpoczynającą karierę w oświacie szkolnictwa podstawowego i tam ją kończąc.


Pani Horodko prawie od początku powojennej oświaty polskiej była zainteresowana pracą z dziećmi, pracą w szkole – chciała być nauczycielką i tak też się spełniło w jej życiu - niosła kaganek oświaty...


Rozmowa z Panią Bronisławą Horodko - czytaj dalej







5 listopada 2022


Łagów szachulcowy – którego już nie ma. Cz III.


Dawnego Łagowa już niema, czasy się zmieniają, to już 65 lat, gdy nastąpiły przesiedlenia i zasiedlenie tych obszarów.

Podobnie zniknęły jak ludzie ich charakterystyczne budowle, budownictwo poprzednich wieków – Fachwerk – nie zawsze budownictwo mocne, trwałe, najwyższej jakości...



Łagów i okolice to miejsca gdzie także było wiele budynków o konstrukcji szachulcowej. Jak było pokazują zachowane zdjęcia, części tych budowli nie udało się zgromadzić w czystym fotograficznym ujęciu.

Trzeba zaznaczyć, że obok kościoła, zamku i domu pastora były przynajmniej dwie budowle szachulcowe – mieszkalna i gospodarcza.

Na terenie obecnego Ośrodka Wczasowego „Leśnik” była przynajmniej jedna budowla o konstrukcji szachulcowej – budynek gospodarczy – to były tereny Oberförstere i Lagow (nadleśnictwa).



Na przełomie lat 1980-81 jako ostatni został wyburzony pod potrzeby nowego budownictwa dwurodzinny dom szachulcowy, który zamieszkiwali p. M. Szczepaniak i państwo Chlebowscy przy ul. B. Chrobrego (brak zdjęcia). Zamieszczone zdjęcia pokazują gdzie był szachulec – domy prostej konstrukcji, bez wody i kanalizacji. Zdjęcia pokazują stan zabudowy z przełomu XIX i XX wieku do czasu ich wyburzenia – ok. 1952 r. To tutaj na odcinku 120 m obecnej ul. T. Kościuszki d. Ring, zamieszkiwała rodzina noblisty G. Domagka.

Albo było to przy Bramie Marchijskiej – w nieistniejącej grupie domków szachulcowych nazywanych Zaułkiem Malarzy (niem.), albo kilkadziesiąt kroków dalej w długim budynku z cegły (ob. parkingu) na wprost restauracji „Pod basztą”, albo też na wspomnianych już obszarach za domem pastora, bliżej jeziora i kościoła, gdzie też były budynki szachulcowe. Władze polskie swoimi decyzjami zarządziły likwidację szachulca w w/w miejscu w latach 1947 – 1954 i efekt ten oglądamy do dzisiaj – budownictwa tego nie ma lub pozostawione – otynkowano...


Tekst i zdjęcia (4)

Ryszard Bryl


Korzystano ze zbiorów zdjęć niemieckich posiadanych w archiwum „KŁ”





31 października 2022


ŁAGÓW SZACHULCOWY – OTYNKOWANY CZ. II


Łagów szachulcowy, otynkowany, to też ten Łagów gdzie jeszcze odrobinę jest szachulec, jest odkryty, chwilowo odkryty lub zatynkowany.

Jakby nie patrzeć, da się zauważyć budowle mniejsze, uboższe w konstrukcji z tymi elementami jakie prezentuje autor od pierwszego odcinka. Na zdjęciach prezentujemy to co zostało od XVIII wieku – domek na kurzej stopce, po domy i obejścia zespolone – dom, podwórko, komórki, szopy. Te budowle znikały, były tynkowane w Polsce Ludowej bo się ich czas istnienia zakończył, powstawały nowe projekty. To co zostało pokazujemy na zdjęciach, to już Łagów w innej rzeczywistości właścicielskiej, państwowej, ekonomicznej wreszcie. Obecny Łagów to obszar turystyczny rozwijający się także budowlano.

Na szachulec i jego miejsce, nie tylko w Łagowie warto patrzeć z perspektywy czasu minionego.



Poszukując prawdziwości tego co było i tego co jeszcze pozostało, szukając czy ten budynek otynkowano, choć swoim wyglądem wskazujący, że może być o konstrukcji szachulcowej, zaglądałem do lokatorów, właścicieli domów, na strychy i podwórka aby uniknąć błędu.

I udawało się, polowałem, podglądałem, fotografowałem lub prosiłem innych o to samo.

Patrząc inaczej na budownictwo lokalne, szachulcowe, pruskie do początków XX wieku, po częściowo znanych metrykach powstania domów – można je umownie pogrupować.

I tak okolice podzamcza południowego i wschodniego czyli okolice kościoła pw. Św. J. Chrzciciela do Bramy Polskiej to jeden zespół szachulcowy, otynkowany i w czystej postaci, ale częściowo już nie istniejący.

Okolice Bramy Marchijskiej, czyli podzamcze południowo – zachodnie, to kolejny zespół budowli, z których ostał się tylko po II wojnie światowej otynkowany budynek zdjęcie nr 1 - ponownie od 2009 r. Informacja Turystyczna i Izba Muzealna.



Już za bramą Marchijską czyli na ul. Chrobrego, ulicy bardzo długiej, to także po obu stronach szachulec parterowy i w latach 20 – tych i 30 – tych zastąpiony mocną budowlą np. niemiecki bank – obecnie Poczta Polska. Niektóre domy były tynkowane od ulicy tylko np. p. Jarzyny, a pozostawały nietynkowane budynki gospodarcze.

Na łuku ulicy gdzie stały budynki leśnictwa, także były obiekty szachulcowe, później tynkowane lub wyburzane.

Odcinek kilkaset metrów dalej w kierunku kina „Świteź” na kolejnym łuku ulicy B. Chrobrego znany już duży budynek częściowo tynkowany oraz dwa obok siebie budynki szachulcowe (obok domu p. Łużyńskich z datą 1926 r.) Za b. stacją CPN – u, w kierunku Poźrzadła wzdłuż ul. Toporowskiej nie w pełni potwierdzone, ale prawdopodobnie 2 -3 domy szachulcowe, parterowe,teraz na działkach prywatnych zabudowywane.

Aby pokazać jak Łagów przyjmował postać zatynkowaną jest letni remont starego budynku przy ul. T. Kościuszki (dawniej dom pastora niemieckiego) gdzie widzimy obie postacie budowli.



Idąc dalej za Bramą Polską mamy trzy domy otynkowane, parterowe, ładnie wyglądające p. Styczyńskich p. Wiatrów i p. Bielińskich – teraz w innych prywatnych rękach właścicielskich. Tynki położono po 1970 r. Ostatnią grupą domów małych, szachulcowych, marnych konstrukcyjnie jest to, co pozostało przy ul. Prostej. Tylko konstrukcje stare, burzone, upadające, szczytowe, odstające od siebie pokazują, że był to odcinek Łagowa szachulcowego.


Tekst i zdjęcia (9)

Ryszard Bryl




14 sierpnia 2022


Łagów szachulcowy - tyle pozostało…


Łagów w 1945 r. zaraz po 1 lutego po przejęciu ,ale przecież trwającej II wojnie światowej, i w następnych miesiącach i latach, jako wieś o zabudowie miasteczkowej był mocno prusko podobny – szachulcowy.

Ten wygląd tutaj i do teraz, można też oglądać w wielu wsiach, miasteczkach i miastach o pruskim rodowodzie i prawie 700-leciu kształtowania się niemieckości. W „Klimatach Łagowskich” pokażemy pozostałości budownictwa szachulcowego szerzej niż w Łagowie, szerzej niż w gminie. Podobnie dotkniemy ciekawostki budowlanej czyli dachów naczółkowych także widocznych w lokalnym budownictwie, kryciu dachów.



I tak mieliśmy i mamy Łagów szachulcowy, Lubniewice szachulcowe, Bledzew, Toporów, Gościkowo, Skwierzynę, itp. Szachulec, typowe w budownictwie pruskim zastosowanie materiału budowlanego i sposobu budowania dla tych ziem, gdzie mogło brakować innych – piaskowca, wapienia, cementu. Także takie, lokalne zastosowanie mają też inne państwa, jak Francja, Anglia, Rosja, szeroko pojęta. Tam też charakterystyczne, w tym kościelne, piękne strzeliste duże budownictwo, do dziś świetnie się prezentujące. A technika i czasy były uboższe przecież.

Ziemie pruskie, tzw. Wschodnie Prusy, patrząc ze strony Niemiec oczywiście, budowali tam właśnie systemem szachulcowym czyli tanim, i jak już wiemy trwałym. Tamte czasy także miały swoich twórców, budowniczych, pomysły architektoniczne. Budowano duże obiekty sakralne, mieszkalne, piętrowe, inwentarskie, gospodarcze, stodoły i przybudówki.



Szachulcowe budowanie, to szkielet z drewna, belek, tzw. Fachwerk, z drewna, bo przecież tego materiału nigdy nie brakowało. Tak przygotowany szkielet zabudowywano, czyli fachowo wypełniano tym, co było dostępne lokalnie (czym region bogaty), gliną, bacząc do czego jednak ma służyć budowla, aby była bezpieczna, trwała, niedroga.

Zadaliśmy sobie pytanie: co zostało, co zniszczono przez nieuwagę planowania, decyzje pochopne, brak wiedzy, czasy stanowienia władzy z tego co mogło być ozdobą lokalną. Tylko zły stan budowli, konieczność budowy nowych tras, parkingów, obiektów, przestawanie w kolizji z nowym, a niezbędnym mógł pozwalać na tzw. błędy, samowolę. Inaczej były to złe decyzje, a mogły być ciekawostki i perełki teraz.

Poszliśmy ulicami Łagowa z aparatem fotograficznym, dokumentując to, co widać, to, co otynkowano i co wiemy, że było, co zburzono, i nic nie zrobiono, burząc powodując ruinę. Ile znaleźliśmy, ile zostało budowli, ile udało się określić na bieżąco – wspieramy zdjęciami.

  • ul. Toporowska 9, duży prywatny dom, zabytkowy, z 1904 roku, parter murowany, piętro szachulcowe,

  • ul. Toporowska 11, duży dom komunalny teraz, od lat siedziba Wiejskiego Ośrodka Zdrowia, z 1904 roku, parter i piętro murowany, piętro najwyższe szachulcowe,

  • przy ul. Paderewskiego róg Podgórnej – dom komunalny, piętrowy, murowano – szachulcowy, zbudowany w 1911 roku,

  • pobliska ul. Sulęcińska, w kierunku na Jemiołów, przy ulicy, z małym podwórkiem, mocny duży dom z prawie płaskim dachem – ładne balkony.



Przy ulicy Bolesława Chrobrego, w pobliżu kina „Świteź” – duży budynek w zasobach komunalnych z przełomu XVIII/XIX wieku, parterowy z użytkowanym od lat mieszkalnie poddaszem, przykryty dachem naczółkowym. Budownictwo klasycznie szachulcowe – dom częściowo i niepotrzebnie tynkowany.

Patrząc aktualnie na w/w budynek i jego inne przeznaczenie – dom mógłby spełniać inne funkcje jak domu kultury, zajazdu – gospody, Siedziby stowarzyszeń, Izby Muzealnej, szczególnie gdy tuż obok jest nieczynne kino „Świteź”… Brak także perspektyw dla tzw. parkingu – i co dalej?!

Jeszcze przy ulicy Bolesława Chrobrego, przy Amfiteatrze jest czytelnej konstrukcji budynek gospodarczy szachulcowy, dawniej prywatna stolarnia, przed II wojną warsztat ślusarski i chyba ówczesne miejsce do zakupu benzyny i olejów (Tankstelle).

Jak od setek lat Brama Marchijska – jedna z dwu bram w Łagowie. Zbudowana w XVI wieku została nadbudowana w XVIIIw., i w XIX wieku przebudowana, od wtedy wyższa, piętrowa i szachulcowa.

Już w ulicy T. Kościuszki druga – Brama Polska, budowla gotycka z XV wieku, przebudowywana w XVIII i XIX wieku cegłą w górę z dachem dwuspadowym – szachulec jako poddasze, naczółek.



Praktycznie kończy się tutaj w czystej, wzrokowej postaci ilość budynków zamieszkanych, użytkowych bieżąco o konstrukcji szachulcowej. Jeszcze odwiedzamy ul. Mostową na kierunku Żelechów, gdzie za 25 metrowej wysokości i 40m długości torów wiaduktem, mamy na kolejnym wzniesieniu o płaskiej powierzchni boiskowej, nieczynne obiekty dawnego PGR-u. tam znajduje się bardzo ciekawy budynek administracji rolnej, mieszkalny, którego piętrowe ściany są szachulcowe – widoczne od „pleców”, od strony obiektów campingu czynnego i estetycznego. Dla zainteresowanych takimi budowlami są tam jeszcze warte obejrzenia magazyny i dawne obiekty gospodarcze i inwentarskie oraz mała gorzelnia ze smukłym kominem czekające na kolejnego dobrego właściciela…

Jeśli tutaj nie pominęliśmy innych obiektów użytkowych i zamieszkałych w Łagowie, to byłoby aktualnie wszystko.

W kolejnych wędrówkach już niestety domy otynkowane, także pseudo szachulcowe, drewniane, inwentarskie i gospodarcze, różnego przeznaczenia oraz budowle sakralne na terenie gminy i poza nią. Jako ciekawostki.


Opracował

Ryszard Bryl




12 czerwca 2022


Historia BUCHMUEHLE koło Łagowa


Wspomnienia Rudi'ego Arnholda oraz Lucie Arnhold-Weet (Cz. III)


Buchmuhle było wieloma rzeczami w jednym: Restauracją, gospodarstwem rolnym i młynem: bezpośrednio nad jeziorem, Buchmühle - Bukowy Młyn pod dachem stał dom mieszkalny oraz młyn. Rudi wspomina, że podczas mielenia zboża, cały dom się chwiał.

Dom mieszkalny miał dużą kuchnię oraz salę restauracyjną. Pokoje sypialne mieściły się na górze. Pod salą restauracyjną znajdowała się piwnica z piaszczystą podłogą. Leżakowało tam w butelkach jasne piwo, samodzielnie uważone przez naszego wujka. Latem serwowano odświeżający napój: Jasne piwo z sokiem malinowym lub „śnieżnobiałą" marzanką [gatunek rośliny].

Młyn wodny zasilany był wodą ze stawu. W stawie hodowano karpie na tradycyjna potrawę sylwestrową: „Karpia w sosie piwnym". Spójrz na przepis. Duże karasie pływały w stawie, a żaby dawały wieczorne koncerty.

Przed stawem stał dom noclegowy do dyspozycji letnich gości. Długi budynek na fotografii to stajnie dla koni i drobnego bydła, jak również warsztat naprawy sprzętów rolniczych i rzemieślniczych. Wujek Oskar był z zawodu kowalem. Na podwórku i w domu wolno biegały kury, kaczki i gęsi. Było to idylliczne otoczenie, które przyciągało wielu Berlińczyków.

Buchmühle - Bukowy Młyn

Na brzegu jeziora znajdowała się stanica wodna. Były tam również kładki dla wędkarzy. Rodzaje ryb to: szczupak, okoń, sum, morena, okoń oraz ukleja. Znajdowały się tam kładki dla gości z Łagowa, którzy mogli przypływać łódkami. Łagowski rybak Erich Jensch, szwagier Oskara miał otwartą łódkę motorową na ok. 10 osób. Żeglował nią wraz z letnimi gośćmi po obu jeziorach. Buchmuhle było ulubionym celem wycieczek ze względu na kuchnię i wypieki.

Historia rodziny:

Właścicielką Buchmuhle była Wally Ost. W latach młodzieńczych odziedziczyła ona Buchmuhle po jej rodzicach. Miała dwóch niepełnoletnich braci. Pod starszym bratem załamał się lód na rzece i utonął. Jechał rowerem z Łagowa do Buchmuhle po zamarzniętym jeziorze.

Wally poślubiła Oskara Arnholda, naszego wujka ok. roku 1930. Oskar był bratem naszego ojca Fritza Arnholda. Prowadzili oni sklep „Gebruder Arnhold” [„Bracia Arnhold"] przy ulicy Joannitów w Łagowie. Oskar zranił się w głowę w młodych latach. Został przez to uznany za „niezdolnego do służby wojskowej". Z tej przyczyny młyn mógł funkcjonować podczas lat wojennych. Wcześni goście letni, którzy uciekli z Berlina przed atakami bombowymi zakwaterowali się tam. Ze względu na samotność wynikającą z mieszkania w lesie Oskar posiadał odbiornik radiowy. To przyprawiło go o zgubę podczas wmarszu Rosjan. Został rozstrzelany jako „szpieg". Podobnie dwójka jego dzieci, Erwin (9 lat) oraz Dorothea (7 lat), jak również małżeństwo z Berlina.

Wally, która ze strachu przed zgwałceniem ukryła się w lesie, przeżyła. Jej brat Kurt wrócił z wojny zdrowy. Na skutek wypędzenia znaleźli się oni z powrotem w NRD. Wally zmarła w 1988 roku. Przeżyła swoją rodzinę o 43 lata!

RUDI ARNHOLD

Mój brat wyemigrował do Kanady w roku 1954. Dopiero w roku 2005, 50 lat po przesiedleniu możliwe było ponowne zobaczenie starych terenów ojczystych Łagowa! Odwiedził on ruiny tego, czym wcześniej było Buchmuhle. W gruzach odnalazł czerwoną posadzkę. Tam umieścił krzyż, który przywiózł z Kanady i pogrzebał pod tymi czerwonymi płytkami. Krzyż z brązu jest wielkości 30 cm i posiada napis:

„ARNHOLD-OPFER DES KRIEGES 1945“ [ARNHOLD-OFIARA WOJNY 1945].

Ma nadzieję, że kiedyś znajdzie wolne miejsce.


Załącznik: Zdjęcie Rudi'ego Arnholda 2005 Przepis na „Karpia w sosie piwnym"

Rudi Arnold

Lucie Arnhold-Weet

Kanada

Objaśnienie:

ul. Joannitów - teraz ul. B. Chrobrego,

dom i warsztat to zamieszkiwane przez rodzinę Jarzyna oraz warsztat stolarski p. W. Waluszyńskiego, wtedy warsztat ślusarski (okładka w „KŁ” nr 3/19/2013)






22 maja 2022


Byliśmy na Buchmühle/Zamęcinie

Cz. III


Tej jesieni – 14.10.2013 r. wraz z pasażerem E. D. pojechaliśmy do Łagowa i dalej do Jemiołowa, aby jeszcze dalej jadąc coraz gorszymi drogami z kamieniem polnym dotrzeć do celu. Ostrożnie! Jedziemy od Jemiołowa na Buchmühle Był to dawny obszar Buchmühle czyli teraz obszar Zamęcina. Ten obszar zapomniany, zaniedbany, nieczynny, choć nadal piękny krajobraz, bo takim go stworzyły czasy lodowców.

Tam na Zamęcinie wody jeziora Trześniawskiego zasilają cieki czystej wody z okolicznych wzniesień, tam są ostępy leśne puszczańskiego charakteru. To tam także po starych poniemieckich drogach wypełnionych kamieniem, można dotrzeć do stawów rybnych, m. in. młyna wodnego (jeszcze widocznego), dawnej restauracji i dawnego tartaku najpierw rodziny Nitschke, a potem Arnhold do 1945 r.

Kto lubi takie ostępy, szlaki, drogi śródleśne, niewiadome, a ciekawe do zwiedzania z plecakiem, wędrówki wielogodzinne, Pole caravaningowe do wiosny do jesieni ten tam może się wyprawiać i zapamiętywać to, co przyroda ustanowiła. Może iść na Długoszynek, Wielowieś, do Wędrzyna, nad jezioro Buszno i Buszenko i dalej i znowu ciekawe, będąc nadal w lasach mieszanych, ale głównie lasach bukowych. Stąd najnowsze ustalenia lasów i przyrodników – Rezerwat Łagowsko – Sulęciński, ostatnio tak nazwany i powiększony obszarowo o ponad 700 hektarów.

Już przed 1939 r. Niemcy ten przylegający obszar lasów nazywali Buchwald/Bukowy Las i wyróżniali go jako rezerwat właśnie, z gęstą siecią leśniczówek i gospodarstw leśnych ludzi tam żyjących i w lasach pracujących. Można wędkować, kąpać się! Nie ma już w pobliskiej okolicy wsi Groß Kirschbaum czyli po 1945 r. Trześniówka, bo stawały się powiększanym obszarem polskiego poligonu Wędrzyn. Nie ma tam jeszcze dawnej, bo w XIX wieku osady leśnej Simonshöhe czyichś dóbr tamtych okolic i ówczesnej administracji pruskiej. Nikt już nie pamięta z najstarszych, a żyjących Niemców, gdzie też były znane placówki wytapiania potażu – Potaschütte teraz już technologii zaniechanej … (o tym w „KŁ” nr 3/19/2013 pisaliśmy).

To, co opisuję powyżej, to teraz na mapach góra Jemiołów, to resztki możliwości uprawiania turystyki i zapoznawania się z przyrodą i jej lokalnymi ciekawostkami, wartymi kilometrowych marszów.

Można pływać łodzią po całym j. Trześniawskim

Pozostawanie, powstawanie tzw. resztek, to brak zaangażowania się gmin, na których leży Rezerwat ze swoimi dobrami przyrody czyli Łagowa i Sulęcina. Niestety każdy osobno, każdy chcąc coś robić, nie zrobi sam wielu usprawnień nowoczesnej turystyki.

Co mamy na Zamęcinie teraz?! Tam jest iskierka życia – zamieszkuje tam właściciel poniemieckich stawów, hodowli ryb p. Adolf Kuczyński z rodziną. Na jego prywatnym obszarze, przy samym brzegu j. Trześniowskiego poza łowieniem ryb, opalaniem się, placem caravaningowym, kilkoma prostymi zabudowaniami i stylem życia zbliżonym do farmerskiego – prostego i schludnego i nadal bez sieci energetycznej jest cisza, relaks, czyste wody, łodzie, krąg do ogniska, wędzenia świeżych ryb i grzybobrania. To ciągle jest coś! To coś warto odwiedzać, pomieszkać, poczuć przyrodę.

Kto powyższe zalety dostrzega, docenia, lubi ich zażywać, to droga tam z Łagowa, przez Łagówek jest dobra i prosta i już tam jesteśmy. Polecamy.



W zdjęciach z jesieni 2013 pokazujemy co tam jest do zapoznania z buta, gdy już opuścimy wygodny pojazd i chcemy prostoty, powietrza lasów bukowych, świerkowych, Rezerwatu Cisów, gór Bukowca i Gorajca, terenów do podziwiania.

Samochodem i pieszo zaliczali ten obszar turyści R. Bryl, E. Dondalski.


Co tam już było, opiszą członkowie rodziny Arnhold. Mieszkali w Lagow i na Buchmühle do 1945 r. Te opisy, wspomnienia, uzyskaliśmy z Kanady gdzie niektórzy członkowie rodziny zamieszkują i ukazały się w OHB/2013 r.


Wydawca




2 kwietnia 2022


Wypędzenie ludności niemieckiej z Łagowa – 24.06.1945 r. i działania Administracji


Być może jest tak, że ludzkość wzbogaci się gdy zbiednieje, a wygra, kiedy przegra


Immanuel Kant


Czas zmiany miejsca zamieszkania to zawsze duże przeżycie, zmiany zamieszkania z własnego wyboru, zamiany przesiedlenia, nowe granice przegranych, zwycięzców, to przeżycie, traumy nie do wycenienia przez nikogo i nigdy.


Poniżej przedstawiam fakty przeżyć, gdy zamiana miejsca pokoleniowego pobytu, siedzenia rodzinnego w okolicy rodziców i dziadków skutkuje faktem wysiedlenia na rozkaz, Wypędzenie ludności niemieckiej z Łagowa – 24.06.1945 r. przymusowa, ale skrywana ucieczka, ucieczka i wyjazd w nieznane, pod kontrolą, pod karabinem, w ogromnym zamieszaniu z powodu rygorów wojennych i powojennego bałaganu administracyjnego, niepewności. Całości takiego stanu towarzyszył niepewny, ale ustalony mocarstwowo stan podziału wpływów państw zwycięskich. Takim fragmentem jest próba uchwycenia czasu końca II Wojny Światowej na terenie tworzącej się Polski i na terenie Niemiec przy granicy na Odrze, w miesiącach wiosny 1945 r. Niemcy ziem północnych i zachodnich, dotychczasowi obywatele na swoim, zostali przymuszeni do opuszczenia ojcowizny zasiedlonej od wieków.


Poniższy tekst Ucieczki – Powroty – Wypędzenia, to maleńka próba, fragment opisu tamtych ciągle tragicznych czasów srogiej zimy 1944/1945 od Królewca, do Mazur, przez obszary Brandenburgii, po ziemie śląskie przekazywane Polsce po Konferencji Poczdamskiej (17.07.1945-02.08.1945). Klimaty Łagowskie pokazują to, co było trudne dla obu stron od 1945 roku.

Lagow to ok. 1 200 mieszkańców, to duża wieś o cechach miasteczka, to wieś znana, znana szeroko i opisywana okolica, Luftkurort czasów pokoju, znana także w Berlinie i szerzej w Niemczech, to samo co wszędzie, gdy trwała wojna. Wojna wprowadziła ograniczenia, kartki na żywność, podejrzliwość, donosy, niepewność każdego dnia, aby przeżyć nadchodzące najgorsze.

Lagow, to jak wszędzie – oszczędność paliwa, „nowe” twarze niektórych sąsiadów, nowe wrogie zachowania wynikające z ideologii nazizmu, członkostwa w SA czy dalej w SS, a konieczności służby w Wermachcie. Jak wszędzie !

Lagow/Łagów, to od 1945 r., ta sama, blisko i łatwo brzmiąca nazwa – często były wprowadzanie inne nowe nazwy pośród miejscowości zajmowanych.

Wszędzie było podobnie, alarm w styczniu 1945 r., że idą krwawi Rosjanie, że gwałcą, kradną, zabijają, że się mszczą za to, co na wschodzie zrobiły kohorty wtedy zwycięskich wojsk niemieckich dywizji, a wzmacniała to propaganda J. Gebelsa. Był strach i niepewność jak będzie! Już nie słuchano wytycznych propagandy, już pakowano się na wozy konne, ładowano skromne zasoby żywnościowe na ręczne wózki (handawgen) i próba ucieczki przed nadchodzącym nieustannie frontem. Te próby, niepewność, przepełnione drogi, wędrówka i wędrówka w nieznane, wielokrotnie w styczniowe dni skutkowała powrotem do domu do pozostawionych zwierząt, mienia, do pozostałych swoich.

Teraz wiemy, że Niemcy w głębi kraju, dokąd i w styczniu i w następnych miesiącach docierali wypędzeni nie byli wcale zadowoleni z najazdu, najścia rodaków, z którymi trzeba było dzielić się wszystkim, osiedlać ich, udostępniać lokale i pola.

Na obszarach Ziemi Torzymskiej, w strukturze państwa pruskiego tutaj, gdzie co kilka kilometrów od siebie leżą wsie wtedy niemieckie i co 20-25 km miasta powiatowe jak Krosno Odrzańskie, Sulęcin, Świebodzin, Zielona Góra, Sulechów, Międzyrzecz itd., ale też własność prywatna obszarów leśnych i ziem uprawnych folwarków stanowiących dobra (Gut) bogatych rodów, a zima i wiosna 1945 roku miała już inne tło codzienności. Na zajmowanych obszarach niemieckich zastawano starsze pokolenie mężczyzn, inwalidów I Wojny Światowej, chorych i opiekunów rodzin, dzieci i kobiety pełnych obaw co do zachowań zwycięzców. Nie wrócili już nigdy ci, co byli żołnierzami stąd, bo czas historycznych zmian następował nieustannie. Nie mogli wrócić do rodzin, pomagać, normalizować życia, byli gdzieś w Europie, mieli też bezimienne mogiły na linii działań frontowych. Ci co przeżyli, szukali nowego miejsca pracy, nauki zawodu, łączyli się w nowe związki. Czas pobytu Armii Radzieckiej na 36 zajmowanych terenach, to czas strachu co będzie jutro, ale też aktywne działanie Rosjan szukających, ukrywających się byłych żołnierzy niemieckich różnych formacji, czy pobór i wywózka do Rosji wielu byłych żołnierzy i cywilów do prac fizycznych na lata pobytu tam.

Pierwszą podstawą prawną o porządkowaniu obszarów zajętych była Uchwała Rady Ministrów z 14.03.1945 r. o pierwszym podziale Ziem Odzyskanych i powołaniu pełnomocników rządu upoważnionych do administrowania nowo utworzonymi jednostkami (tymczasowo utworzone).

Na tej podstawie, już z końcem marca (w Świebodzinie) i w kwietniu oraz następnych miesiącach zaczęto tworzyć podstawy polskiej władzy cywilnej, gdy faktycznie jeszcze przeważali liczbowo w zajętych miejscowościach Niemcy.

Zaczęto tworzyć Zarządy Gminne, miejskie, powoływać wójtów, podwójtów, sekretarzy oraz tworzyć posterunki MO, Komendy Powiatowe MO, odpowiednio też Urzędy Bezpieczeństwa. Tak w dniu 28.03.1945 r. tworzy się administracja państwowa w Świebodzinie, rusza tam już 05.04.45, także praca Poczty Polskiej.

Początki wyglądały różnie – w teren wyruszały z pełnomocnictwami rządowymi grupy operacyjne KERM-u i MP (Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów i Ministerstwa Przemysłu) celem oceny pracy, możliwości wytwórczych przejętych miast i ich zasobów przemysłowych, aby uruchomić, zabezpieczać to, co było w tymczasowym zarządzie wojsk radzieckich, polskich lub bezpańsko szabrowane.

Starano się zatrzymać rabowanie, szabrownictwo, niszczenie przejętego mienia, wywózkę (zdobycznego) przez Rosjan, ustanawiać pierwsze niemiecko-polskie załogi pracownicze, podnosząc z ruin przemysł, handel, oświatę, rolnictwo, leśnictwo i in. Cały kraj i tereny przejęte był zrujnowany.

Na zajętych dla Polski Ziemiach Zachodnich, pod okiem wojska radzieckiego, po marcu 1945 r. przejmuje do prowadzenia administracji, nowa, słaba polska władza, zarządzając skąpymi zasobami. Dotychczas ciężar organizacji ochrony ludności niemieckiej i polskiej w zakresie zamieszkania, zdrowia i żywienia – należał do wojska (stąd lokalne placówki wojsk AR i WP). Ciągle brakowało żywności, była ona racjonowana kartkami i dla pracujących głównie.

Jak wspominają Niemcy i Polacy – były wyznaczone deputaty dla pracujących, choć często nie miały one pokrycia ilościowego i ratowano się spożywaniem koniny jako mięsa występującego najczęściej w handlu i na czarnym rynku, na wsi i w wojsku, także w miastach.

Pracujący Niemiec zaliczany był do III kategorii żywionych i na tydzień przysługiwało jemu wg wtedy przyjętych norm:

  • 3 funty kartofli (lub 1 400 g chleba), 100 g soli, 100 g octu, 125 g marmolady, 25 g masła, 125 g twarogu,

  • za ciężką pracę fizyczną przysługiwało 6 funtów kartofli ( lub 2 500 g chleba).

Pomimo powojennego chaosu wojewoda poznański ustalił, że powiatami nadgranicznymi są: sulęciński, rzepiński, krośnieński i gubiński – podział administracyjny do 1950 roku był już inny, tymczasowi i ulegał zmianom, poprawkom.

Już w lipcu 1945 roku podjęto decyzję ważną dla tej części ziem polskich jaką była kwestia nazewnictwa polskiego – ulic, drogowskazów, nazw miejscowości np.: Landsberg – Kobyla Góra – Gorzów Wielkopolski, Sternberg – Gwiazdowiec – Toruń lub Torzym, Zullichau – Cylichowa – Sulechów, Lagow, Łasów, Łagów. Była to inicjatywa I-go komendanta Milicji Obywatelskiej gen. Franciszka Jóźwiaka. Przez tę decyzję był duży zamęt na placówkach pocztowych i na PKP. Powodem ustalania nazewnictwa były sytuacje, że nazwy tworzono okazjonalnie, żywiołowo i niestety przypadkowo – wg pomysłów napływających od nowych osiedleńców, nawiązując do swoich miejsc, z których Polacy wyjechali – ze wschodu.

Od 15 listopada 1945 r. administracja Kościoła Rzymsko-Katolickiego stabilizowała kościół w Polsce na przejętych ziemiach pod kierunkiem Prymasa Augusta Hlonda po Konferencji Poczdamskiej, których w Watykanie papież Pius XII nie uznawał. Zmiany musiały następować gdyż właścicielem dóbr kościoła ewangelickiego stał się Skarb Państwa, dekret z 31 października 1946 roku.

Cofające się wojska niemieckie od stycznia do maja 1945 roku ewakuowały się w różnym tempie, tak jak ustalała się linia frontu, jak wyrażano zgodę na takie postępowanie i zachowania ludności cywilnej. Uchodźcy niemieccy ciągnęli od stycznia 1945 r. kolumnami organizowanymi przez Niemców, a po maju 1945 r. przez Polaków.

Głównymi szlakami były:

  1. szlak północno-zachodni: Myślibórz – Gorzów – Skwierzyna…

  2. szlak zachodni: Świebodzin – Słubice, na rzekę Odrę… (tutaj Łagów i okoliczne wsie)

  3. szlak Wolsztyn – Krosno Odrzańskie, Gubin, na Nysę…

Droga ucieczek i ostatecznego wypędzenia Niemców w okresie styczeń-czerwiec 1945 roku. (22-24.06.1945)

Pisząc o problemach Niemców w Łagowie po 1 lutego 1945 r. do 24 czerwca 1945 r. piszę o problemie jaki szerzej występował w tym czasie na obszarze Brandenburgii, o chaosie, głodzie, gwałtach, kradzieżach itp.

Na wsiach niemieckich i w Łagowie, na zimę 1944/45 planowano i sumiennie przechowywano zapasy jesienne w kopcach, piwnicach oraz obszarach dóbr ziemskich, co wiosną 1945 roku łagodziło biedę ludności cywilnej i samych Rosjan z AR.

W rzeczywistości tworzącego się tutaj obszaru państwa polskiego powstawały naciski i wielokrotne zalecenia władz dla sołtysów i wójtów, aby likwidować i zacierać oznaki i symbolikę niemieckości (niemczyzny) tych terenów, które faktycznie były (…starać się pomniejszać, likwidować, zacierać i niszczyć…). Takie przedsięwzięcia trwały dziesięciolecia – rozbiórka, odkuwanie herbów, niszczenie cmentarzy, pałaców, zamalowywanie, to planowe działania aż po lata 60-te…

Łagów XX wieku nie miał nigdy stałego garnizonu wojskowego, w 1945 r. mogły przebywać tylko przejściowo luźne pododdziały cofającego się frontu. Leżąc na uboczu, nie miał znaczenia strategicznego dla Niemców i Rosjan.

W marcu 1945 roku pierwsze zamysły władzy cywilnej, czasowo jako Zarządy Gminne ustanawiają ob. Miekowicza, potem jesienią 1945 roku kronika wspomina Henryka Malinowskiego, a kolejnym wójtem, po którym pozostają dokumenty w Archiwum Państwowym w Gorzowie – księgi i zapisy budżetowe, był Jan Więckowicz, były …żołnierz II Armii Wojska Polskiego.

Komendantem wojennym w Łagowie był por. Sołonienko, komendantem wojennym po zajęciu Sulęcina w dniu 3 lutego 1945 r. był ppłk. Szeremeta. Łagów jak do 1945 roku był i pozostał w powiecie Sulęcińskim. Cywilnym pełnomocnikiem na tymczasowy obwód sulęciński został Jan Ornas z 22 osobowej grupy operacyjnej, drugim w kolejności został Leon Dębniak – później starosta w Sulęcinie.

Obszar gminy Łagów w grudniu 1946 wyliczono na 12 430 ha = 124 36 km2 z wójtem J. Więckowiczem.

Gdy powołano Ziemię Lubuską (07.07.1945 r.), w jej skład weszły powiaty: sulęciński, rzepiński, gorzowski, pilski, gubiński, zielonogórski, trzcianecki, strzelecki, skwierzyński, wschowski (10 powiatów).

W gminie Łagów w grudniu było 2 150 osób zameldowanych, w gminie Gwiazdowiec (Torzym) było jeszcze 1 485 Niemców – mężczyzn – 308, kobiet 693, reszta to dzieci. Polaków było dopiero 156 w tym mężczyzn 69, kobiet 51, reszta dzieci. Na terenie Sommerfeld (Lubsko) mieścił się czasowo Sztab 5 Dywizji Piechoty, której dowódcą był płk Kupsza, jego decyzje były istotne lokalnie w całym 1945 roku po linii wojskowej. Innym przykładem pozostających jeszcze Niemców w 1945 roku i dopiero osiedlających się Polaków w Sulęcinie są liczby.

W Sulęcinie na dzień 21.06.1945 r. pozostawało ogółem 3 462 mieszkańców – w tym mężczyzn 699, kobiet 1708, dzieci do lat 2 – 118, do lat 14 – 936.

W tych pierwszych miesiącach tworzącej się państwowości polskiej w 1945 r. służyło 7 funkcjonariuszy MO, mieli oni do patrolowania ówczesne obszary gminy Łagów.

Osiedleńcy Łagowa i okolic po 1945 r. żyli w tzw. tymczasowości, bo obawiali się, że Niemcy powrócą, zabiorą ziemię i domy, a Polaków zaczną poniżać, wypędzać i mordować - tego samego obawiali się pozostający Niemcy.

Po 1945 r. całe pogranicze – tak nazywane do 1939 r. stało się polskie – decyzją trzech mocarstw. Przesiedlenia podzielono przez historyków na przed poczdamskie i po poczdamskie (17.07-02.07.1945), gdzie wyraźnie widać akcenty postępowania – ostre bezpardonowe i potem złagodzone… Poza grupami KERM i MP w teren wyjeżdżały z Poznania grupy polityczne, aby rozpoznawać nastawienie ludności, zachowania, organizować komórki partyjne, aktywizować za PPR-em.

Zakończenie wojny zaskutkowało oddawaniem władzy wojskowej dla zwiększającej się i umacniającej władzy cywilnej i polskiej, co przyjęto pod datą 28.05.1945 r. Wojsku pozostały obszary gospodarki wojskowej, żywienia wojska, koszary, magazyny, poligony.

Rok 1945 r. ma duże znaczenie dla Toporowa, dużej samodzielnej gminy z ważnym węzłem kolejowym. Tam funkcjonuje ważna placówka terenowa – Państwowy Urząd Repatryjacyjny (PUR) rozciągający z urzędu opiekę nad przybywającymi transportami kolejowymi osiedleńcami ze wschodu, ich rozmieszczaniem do pozostawionych poniemieckich gospodarstw rolnych. PUR udzielał pomocy w zaprowiantowaniu doraźnym i lokalnym transporcie, mocno korzystając z pomocy wojska. W tym czasie wiosną 1945 r. obserwowane były wiosenne powroty Niemców po pierwszych styczniowo – lutowych ucieczkach.

Takie zachowania skutkowały wydaniem Rozkazu Nr 236 Naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego z 10 czerwca 1945 r. nakazującego ostateczną konieczność wysiedlenia wszystkich Niemców za Odrę. W rozkazie specjalnym z 25 czerwca 1945 r. szczegółowo instruuje się podległych dowódców, że akcję wysiedleń mają zakończyć do 28 czerwca 1945 r. W realizacji wysiedleń uczestniczyły oddziały siedmiu dywizji oddelegowanych centralnie decyzją MON oraz siódmy (7) Pułk Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego (KBW). Ich ówczesne oznaczenie to 5, 7, 8, 10, 11, 12, 13. Dywizje Piechoty dyslokowane na obszarze ziem zachodnich, po powrocie z walk frontowych. Wysiedlenia wojskowe (przed poczdamskie) zakończono na początku sierpnia 1945 r. Do wymarszu przesiedleńczego określono warunki indywidualne.

Od 22-26 czerwca 1945 r. różnymi trasami formowano grupy wypędzanych. Z Łagowa i okolic wymarsz nastąpił 24 czerwca 1945 roku w sobotę, w deszczowy dzień, po zgromadzeniu całej społeczności niemieckiej. Jak wspominają żyjący uczestnicy wypędzeń m. in. Łagowa, Toporowa i innych wsi, początki czerwca były upalne, a od 20 czerwca przyszło zachmurzenie i padały deszcze. W Łagowie zbiórka była zarządzona na placu koło sali gimnastycznej i klubu pływackiego (kino Świteź) i gromadzono się na ul. Joannitów i Poźrzadelskiej (Joanniterstraße, Spiegelbergstraße), aby wędrować pod konwojem w kierunku na Odrę. Zgromadzeni oczekujący Niemcy z bagażem ręcznym do 40 kg, zapasem żywności dobrze spakowanym oczekiwali na godzinę wymarszu. Do wymarszu stawić się miał każdy mieszkaniec Lagow i następnych wsi zwalniając gospodarstwa domowe: zajmowany dom, mieszkanie, pozostawiając klucze w drzwiach lub oddając w urzędzie. W Gwiazdowcu/Torzymiu należało zebrać się od 1200 – 1500 z osobistym dobytkiem, najwyżej 15-20 kg, bez pierzyn i przez miejscowość Ötscher/Owczary wędrowano na rzekę Odrę.

Upoważnieni dowódcy mogli stosować regulacje pozwalające zezwalać na inne wymogi. Dowódca 11 dywizji Piechoty zezwalał nawet zabierać w transport konie i woły, aby transport był sprawniejszy. Zwierzęta te odbierano jednak w punktach kontrolnych przed przekroczeniem granicy do Niemiec i pozostawały w Polsce. Podobnie decydowali dowódcy innych dywizji. Wymarsz trwał ok. 3 tygodnie, drogą główną nr 167 wg numeracji niemieckiej do 1945 r. od wsi, do wsi już opuszczonych, splądrowanych, bez mieszkańców stałych. Na trasie do Odry wypędzani spali w opuszczonych budynkach, szopach i stodołach, po rowach i poboczach dróg bez opieki medycznej i prowiantowej. Wypędzeni wspomagali się jak mogli, aby przetrwać ten okres. Konwój był nadzorowany przez 5-7 funkcjonariuszy MO i KBW, w zależności od miejsca przemarszu.

Realizacja wypędzeń w dniach 22-26 czerwca 1945r. trzema różnymi trasami wcześniej wytyczonymi, pokazała nacisk na konieczność osiedleń. Tak się składało, że za Odrą na terenach niemieckich już były i nadal pozostawały oddziały Armii Radzieckiej, tak niedawno rządzące się po stronie polskiej. U wypędzonych nastąpiły te same, znane kłopoty i uciążliwości życia pod nadzorem. Kolejnym problemem była potrzeba leczenia się, żywienia, poszukiwania rodzin, pracy, osiedlania się w różnych regionach państwa niemieckiego. Tam w strefach okupacyjnych następowała normalizacja i odbudowa kraju po czasie nazizmu, wojny i podziału narodu.

Odeszli Niemcy, brakowało Polaków, fachowców w fabrykach do normalnej już codziennej pracy, którą ciągle organizowano. Równolegle z przeprowadzonym przez wojsko usuwaniem Niemców, trwała łagodniejsza forma usuwania osób pochodzenia niemieckiego przez administrację cywilną, lokalną na polecenia z centrali. Była to forma działań przez rozmowy, sugestie, nakłanianie, porozumienia.

Do Łagowa po 1965 roku jednostkowo, za zgodą ministerstwa spraw zagranicznych, po uzyskaniu paszportów przybywali na tereny skąd zostali wypędzeni w czerwcu 1945 roku starsi o 15-20 lat byli mieszkańcy Lagow, Topper, Sternberg teraz w sile wieku i jako rodzice dzieci już urodzonych w RFN. Odwiedzali swój dawny Heimat. Ta część Niemców, która zamieszkiwała obszar DDR miała mówione, ze było to przesiedlenie za Odrę, zaś w domu mówiono, że to było wypędzenie – wypędzenie z ziemi ojczystej! Niestety Polacy od 1940 roku tez przeżyli masowe, wielomilionowe i więcej niż raz przesiedlenia, zsyłki, wypędzenia na terenach Polski wschodniej, a następnie osiedlanie po 1945 r. i latach następnych.


Słowniczek:

  1. Vaterland – ojczyzna, ojcowizna, kraj - Heimat – miejsce, z którym człowiek związany jest od urodzenia i miało przychód na kształtowanie się doświadczeń indywidualnych człowieka,

  2. Wysiedlenie – wypędzenie lub przesiedlenie ludności, względnie jej części (gł. mniejszości narodowych) z zastosowaniem groźby przemocy z jej ojczyzny, poza granicę państwa wypędzającego. Należy zawsze uważnie rozróżniać i dostrzegać pojęcia, wypędzenia, przesiedlenia, deportowania, osiedlenia w nowych rejonach itp.

Literatura:

Korzystano z zasobów Archiwum Państwowego – zbiory w Gorzowie Wielkopolskim

A. Toczewski „Bitwa o Odrę”

Ch. Weidlich „Czołgi nadeszły od Jemiołowa” w „KŁ” Nr 1/5/2010

J. Topolski „Rozwój stosunków pol-niem, a problemy pol-niem pogranicza”

Z. Romanów „Ludność niemiecka na ziemiach południowo-zachodnich 1945-1947

H. Szczegóła „Przedpoczdamskie wysiedlenia Niemców z Polski”

W Nr 1/17/2013 opublikowano artykuł pt.: „Zajęcie Łagowa przez Rosjan” str. 29-30.

Zdjęcia mapki:


  1. OHB

  2. Heimatgruss Meseritz u. Birnbaum Nr 204 März 2013 r.

  3. zdj. NN z TVP Wrocław dotyczy wypędzenia 1945 r.


Ryszard Bryl




30 stycznia 2022


Myśli / Rozważania przy obrazie utraconej Ojczyzny


Tłumaczenie

Nasz rodak Albert Giesecke, dawniej zamieszkały w Łagowie, obecnie Schleusenweg 76, 14532 Kleinmachnow wiąże swoje wspomnienia dotyczące zdjęcia swego domu rodzinnego, które wciąż go skłania, aby myślami powrócić do swego dzieciństwa.

Pisze nam „Łagów jest miejscem poetycznym, które w każdym szczególe przed moje oczy powraca. Jednak czas stworzył cos jednorazowe. Mój ojciec przebywał pół roku u Polaków w 1945r. Ja osobiście ostatni raz widziałem Łagów w 1943r., również moja matka. Ten czas minął i tylko wspomnienia pozostały."

Od Redakcji Heimatbrief Osternberg - proponujemy przeczytać jego wspomnienia i myśli kształtujące obraz jego utraconej Ojczyzny.

W moim pokoju wisi obraz, który mój dziadek malował w latach 3O-tych, w czasie gościnnego pobytu w Łagowie. Przedstawia on nasz ogród domowy Ring 6, teraz T. Kościuszki, dom w którym w roku 1921 przyszedłem na świat. Oglądając ów obraz, pojawiają się przed moimi oczami młode lata, bowiem wiele lat mojego życia tutaj spędziłem.

Posesja pani Hausmann była jedna z trzech między bramami (polską i brandenburska), które miały dojście do jeziora łagowskiego. Posesja dzieliła się na dom, podwórko i ogród. W domu, ojciec mój lekarz, miał mieszkanie na I i II piętrze oraz gabinet lekarski. Na parterze mieszkała pani Hausmann. Na podwórze prowadziły schody. Tam znajdowały się chlewiki, ubikacje jak również pompy. Między chlewikami znajdował się drewniany chodnik prowadzący do altanki. Poprzez drewniane schody można było dojść do ogródka. Spoglądając na obraz mam w oczach (widzę) altankę przed sobą. Za nią wystaje mur pomieszczeń gospodarczych, nad nim okno pierwszego pietra domu. Stąd rozprzestrzeniał się wspaniały widok. Było to okno naszego pokoju mieszkalnego, z którego widać było jezioro i przylegające okolice nabrzeży.

Z prawej strony domu widać dach salonu fryzjerskiego państwa Greko, a za tym dachem, dom sklepu pani Thiermann. Te domy miały tylko jedne podwórko. Lewy szczyt należał do sklepu pani Seidel, których posesja rozciągała się do bramy i nabrzeża jeziora. Nad tym obrazem dominowała wieża zamkowa. Tyle do tła krajobrazu malowidła.

Na pierwszym planie obrazu widzimy ogród. Schody drewniane prowadziły wzdłuż muru w dół do chodników posypanych żwirem. Duże krzaki bzu i żywopłotów rzucały w lecie sporo cienia w tylnej części ogrodu, gdzie znajdowała się róża wysokopienna. Wzdłuż granic do sąsiednich posesji znajdowały się długie grządki aż do brzegu jeziora zakończone rzędem polnych kamieni. Zakończenie grządek stanowiły drewniane barierki z podestem do jeziora. Dostęp do jeziora był zamknięty drewniana furtką. Tyle opisu z miejscowego wspomnienia.

Owa przestrzeń została wypełniona życiem przez nas dzieci oraz codziennym życiem wszystkich. Idyllicznie zostawała ożywiona owa przestrzeń w lecie poprzez licznych gości, którzy w ogrodzie sąsiednim siedzieli na pomoście jeziora należącego do lokalu „Deutsche Haus" (dzisiaj „Pod Basztą") i do rodziny Heinrich, popijając kawę. Jedli także posiłki czekając na łódź motorową, która kursowała do Buchmühle (bukowy młyn) przy końcu jeziora Trześniowskiego. Jedną łódź miał rybak nazwiskiem Jensch, a druga pan Koberstein. Były to łodzie dla wielu osób podróżujących.

Na zdjęciu z prawej strony, obok altanki, widoczna jest drewniana ściana piwnicy lodowej. Tutaj w zimie składano i przechowywano w powłoce z trocin, wycięte z czystej tafli jeziora, bryły lodu. Ta piwnica należała do hotelu rodziny Heinrich. Jeszcze do dziś pamiętam jak okazałe gniazda szerszeni tam między deskami się zagnieździły. Jest zrozumiałe, że jako dzieci największą uwagę poświęcaliśmy piaskownicy. Jak wszędzie łopatki i foremki. Później drewniane koniki i wozy, a piasek rozprzestrzeniał się wszędzie dookoła. W czasie przerw zabawowych biegaliśmy do nabrzeży jeziora przyglądając się rybakowi przy stawianiu sieci, bowiem w naszej zatoce było dużo ryb, które pod wielkim pomostem sąsiedniej posesji szukały schronienia.

Gdyśmy podrośli, zaczęliśmy wędkować, ku radości naszych kotów, które sobie owe rybki, a były to przeważnie uklejki, wyciągały z wiadra. Dużo radosnych chwil spędzaliśmy w altance. Tam, w czasie lata jedliśmy kolacje, później serwowano „Bowle" (kruszon) oraz piwo słodowe - ciemne. Równie często jedliśmy lody, które były sprzedawane przez handlarzy obwoźnych (latających handlarzy), którzy swoje pojawienie się na ulicy ogłaszali odgłosem dzwonka. Wtedy wszyscy wylęgali na ulicę z dzbankami i szklankami aby robić zakupy.

Romantycznie przebiegały wieczory przy lampionach, które były rozwieszone na sznurach w altance.

Praktyczne też było sąsiedztwo restauracji hotelowej, gdyż nasze zamówienia można było dokonać dosłownie przez ogrodzenie. Specjalność, to „Berliner Weiße mit Schüß" (piwo jasne z dodatkiem soku malinowego).

Szkoda, że takowe godziny były rzadkością, gdyż mój ojciec będąc lekarzem, często był niespodziewanie wołany do chorego i tak przerywano nasze wspólne, radosne chwile!

To tyle z niektórych wspomnień mojego dzieciństwa, które mogę z owego obrazu wyczytać. Jest to naturalnie mały wycinek moich wspomnień i przeżyć jakie wiążą mnie z owym obrazem. Kiedy odwiedziłem w latach 70-tych Łagów, owej altanki już nie było. Została pusta ściana. Z jednego nowych zdjęć wykonanych z wieży zamkowej widać, że dom został odrestaurowany i wyglądał przyzwoicie. Może w międzyczasie odtworzono (odrodzono) altankę - tak bardzo bym jej tego życzył.

Wspomnienie przedstawił

dawny mieszkaniec Łagowa

Albert Giesecke


Tłumaczenie z języka niemieckiego na język polski dokonał Pan Peter Głogowski zam. Łagów.

Tekst wyszukał w HB 2/07 Ryszard Bryl i do tłumaczenia podał. W tłumaczeniu j.w. znajdują się inne ciekawostki z dawnego Łagowa.


„Bowle" dawniej - to napój sporządzony z wina, wina musującego z dodatkiem oranżady i sporej ilości owoców truskawki, czereśni, porzeczki itp.


Od Redakcji:

W Łagowie, kto tutaj mieszkał, chodził uliczkami jak opisuje to dawny mieszkaniec, można odnaleźć w pamięci jeszcze 2-3 takie zatoki z rybami, przystaniami, ogródkami, altankami, werandami na podwórkach przy jeziorze. Przynajmniej tak było do 80-tych lat...


Ryszard Bryl




22 grudnia 2021


Cmentarze w gminie Łagów – ale i gdzieś indziej! (cz. I)


Objaśnienie Ewangelicy, to Kościół Ewangelicko-Augsburski (luterański), Ewangelicko-Reformowany (protestanci). Ich miejscem kultu w zależności od liczby wyznawców były zbory – kościoły…

Dobra kościelne na ziemiach zachodnich i północnych zaczęła przejmować od 15.X.1945 r. polska administracja Kościoła Katolickiego – wkraczała i stabilizowała obszary mogące być nadal potrzebne w Kościele Katolickim. Obszary teraz polskie należało zagospodarować, policzyć, otoczyć opieką i realizować zadania wiary rzymsko-katolickiej po 1945 roku.

Prymas August Hlond spowodował zmiany dla polskiego wyznania po Konferencji Poczdamskiej (17.07- 02.08.1945 r.), Żelechów - resztki cmentarza poniemieckiego które nie były w tym czasie uznawane z Watykanu przez papieża Piusa XII. Na Ziemiach Zachodnich i Północnych właścicielem dóbr Kościoła Ewangelickiego stał się Skarb Państwa. Dekretem z 31.10.1944 r., a ustawą z 04.12.1947r. ostatecznie rozdzielono dobra kościoła ewangelickiego na różne związki wyznaniowe. Kolejne zmiany nastąpiły w polskim kościele katolickim po 1957 roku.

W gminie Łagów są wspólne najczęściej cmentarze z rodowodem niemieckim do 1945 r., kontynuacją ich do chwili obecnej jako katolickich, w tych samych obrysach murów, bram, ziemi wyznaczonej pod te nekropolie już dawniej. Obecne nekropolie są pod opieką władz samorządowych ich zakładów budżetowych np. Zakład Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w gminie.

Łagów ma dwa miejsca pochówku – dawny nieczynny Friedhof po 1945 r. na Sokolej Górze, Łagów - pozostałości dużej nekropoli niemieckiej ewangelicką zaniedbaną nekropolię, bo po 1945 w przeszłości rozszabrowany i dewastowany, a pięknie położony, i kontynuację poniemieckiej małej nekropolii do 1945 przy ul. 1 Lutego. Teraz właśnie obiekt zadbany i komunalny z kaplicą z pierwszej połowy XX wieku. To ciekawostki tego terenu, rodów hrabiowskich tutaj władających swoimi dobrami, tutaj zakładającymi swoje małe, rodowe grobowce.

O cmentarzach więc pisać będziemy w liczbie mnogiej o tych na wspólnym kawałku ziemi – zadbanych i zaniedbanych nieustannie przez lata!

Wspólna ścieżka, droga, brama, ogrodzenie mur, schody, kaplica cmentarna, a takie różnice! Łagów - J. Lüderitz, B.Bernaczek, B. Woźniak, H. Sommer na nekropolii niemieckiej Na cmentarzach składali swoje kości i Niemcy i Polacy teraz – nie ma innego miejsca jak dla wiernych – cmentarze, jako miejsca ostatniej drogi po życiu doczesnym.

A przecież gdzieś w całym świecie mamy symbole, że cmentarze były, że spełniły swoją rolę, że przestały istnieć, że zostały postawione w stan likwidacji zapomnienia po zmianie granic, wojen, przysposobienia terenów pod inną działalność!

I tak powtarzają się widoki, sceny, obrazy pamięci i zapomnienia.

A to przecież Castrum Dolores – miejsce pochówku bliskich ale i nieznanych, w wiele lat po śmierci, ale odwiedzane – to miejsce dbałości lub przemijania, a więc świadomej niechęci i zaniedbywania. Jeśli tak – to zamiast ładniej, schludniej, z pamięcią – jest odwrotnie ale współcześnie. Czy tak musi być?

Oczywiście piszę tak dla przemijającej pamięci, bo to fakt – już nie odwróci się tych kart niechcianej historii, Łagów - kaplica z I połowy XX w - teraz cmentarz komunalny tak zachowanej, ale tak się działo! Tylko tyle.

Cmentarz ewangelicki z I połowy XX wieku w Łagowie, na Sokolej Górze gdzie trwały pochówki do 1939 r. lub do 1945 r. był już cmentarzem zapełnionym grobami, zadbanym, ze swoją historią.

Jego dziewiętnastowieczny początek (jakiś dawniejszy czas pochówków też musiał istnieć w Łagowie?) mógł być datowany od znanych nazwisk właścicieli dóbr. Od 1834 roku zaczął się tworzyć początek dóbr (gut) własności rycerskich i rodowych – nadanych dla zasłużonych osób w bitwach, wojnach, połączeniach rodów, kupnie i sprzedaży. Wzgórze przy drodze do Żelechowa otrzymał gen. Barfuss Falkenberg w 1839 wraz z Zamkiem Joannitów od króla pruskiego Fryderyka Wilhelma III. I był Gut Falkenberg i rozpoczęto tworzyć także cmentarz na Sokolej Górze (również Falkenberg), w pobliżu Zamku, starego grodziska, blisko kościoła komturowego – przyzamkowego.

Na przełomie XIX i XX w. panujące na Zamku rody dla siebie jako kategorii wyższej, Stare schody na nekropolię z nową poręczą od 11.10.2011r. bogatej i na prawie niemieckim wybudowały kaplicę cmentarną z kamienia i cegły. I tam składano pierwsze ciała lokalnych grafów i baronów z woli rodzin panujących, właścicieli tych dóbr. Tak powstał zaczątek nowego, rodowego cmentarza ewangelickiego, a po 1945, komunalnego i istnieje do teraz.

Jeszcze nie wiemy jak i ile było pochówków osób zmarłych w latach 1939-1945 i w okresie po wejściu Rosjan w II – VI 1945 r., a przecież ludzie umierali ze starości, chorób, głodu, strachu popełniali samobójstwa i byli niestety mordowani.

W Łagowie istnieje kilka zapamiętanych przez wtedy dzieci i opowiedzianych przez rodziców mogił ciągle nie ekshumowanych. Tak się tragicznie działo, a smutno kontynuowało, że po 1945, do lat siedemdziesiątych XX wieku, cmentarze niemieckie poza wyjątkami traciły wszystko, co tam było ich atrybutem niemieckości. Zacierano ślady, niszczono, rozkopywano, okradano z części ogrodzeń metalowych i ozdób ceramiki cmentarnej i kościelnej. Pomimo trudnej wtedy polityki międzynarodowej pomiędzy PRL – NRF, nekropolie niemieckie trwały.

Rozwój budownictwa indywidualnego i nowobogackie spojrzenia ponownie rozbudziły falę grabieży i zbieractwa handlowego nie swoim mieniem – ulegały kolejnemu etapowi dewastacji groby i płyty nagrobne, a materiały z cmentarzy stawały się podbudową dróg gruntowych, wzmocnieniem obrzeży stawów wiejskich i in. Tak upłynęło 67 lat – do dzisiaj.

Gmina Łagów ma 12 sołectw i trochę mniej czynnych cmentarzy komunalnych i poniemieckich. Odwiedzimy te nekropolie w 2012/2013 pokazując jak było, jak jest, jak może być! To pokażą nekropolie i ludzie!

Artykuł z "Klimaty Łagowskie"
Rok IV nr 3/15/2012

Tekst i zdjęcia
Ryszard Bryl
(2 zdjęcia - studenci PWSZ Sulechów)










7 września 2021


Tak było !


SULECHÓW był nietypowym miastem , bo posiadał dwie szkoły pedagogiczne.

Liceum Pedagogiczne kształcące od 1946 roku nauczycieli dla szkolnictwa podstawowego wiejskiego głównie i tak było do 1970 roku, gdy Liceum Pedagogiczne zakończyło działalność jako „zakłady kształcenia nauczycieli”.

W tym samym SULECHOWIE dla potrzeb opieki przedszkolnej funkcjonowała druga szkoła średnia – Liceum Pedagogiczne dla Wychowawców Przedszkoli , dając nowe kadry pedagogiczne…

W tym miejscu pokazujemy w języku niemieckim jak to jest z tradycją w ŻŰLLICHAU do 1945 roku – działało Królewskie Pädagogium und Waisenhaus ucząc i opiekując się dziećmi i młodzieżą z ówczesnych rodzin pruskich różnych majętności i dla dalszej drogi życiowej, którą wybierali.

Wspomniane licea pedagogiczne w SULECHOWIE korzystały z zaplecza lokalowego Pädagogium, wzorów tam ukształtowanych jako interesującego obszaru pedagogiki wychowawczej, co było widać gdy nas tam otaczano opieką.


Pädagogium und Waisenhaus


Liceum Pedagogiczne w Sulechowie


Ryszard Bryl

uczeń 1964-1969






3 sierpnia 2021


Jak zakończyła się działalność GS-u.


W dniu 09.05.2000r. odbyło się walne zebranie członków Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska” w Łagowie. Zebranie to miało za zadanie rozpatrzenie spraw związanych z likwidacją Spółdzielni. Dalsze istnienie nie miało racji bytu, gdyż zaczęły powstawać prywatne placówki – jako konkurencja w stosunku dla Spółdzielni. Na tym walnym zebraniu podjęto uchwały:

  • Postawienie w stan likwidacji Spółdzielni z dniem 09.05.2000r.

  • Powołano likwidatora Spółdzielni, którym została Pani Maria Hopen.

Likwidator dał ogłoszenie o postawieniu Spółdzielni w stan likwidacji, które ogłoszono w Monitorze Spółdzielczym w dniu 01.06.2000r. Likwidacja trwała do 11.01.2002r. Wykreślono z ewidencji KRS 06.05.2002r.

Walne zebranie ustaliło zasady sprzedaży majątku Spółdzielni:

  • Spłata wszystkich zobowiązań ciążących na Spółdzielni,

  • Majątek wycenić przez rzeczoznawcę,

  • Sprzedaż majątku dla pracowników Spółdzielni, a co pozostanie sprzedać na wolnym rynku.

Majątek, który pozostał ogłoszono przetargi w gazetach i w ramach przetargu sprzedano chętnym nabywcom. Pozostałe środki pieniężne po spłaceniu zobowiązań zostały wypłacone członkom Spółdzielni.


Kronika Gminnej Spółdzielni "Samopomoc Chłopska" w Łagowie


Wyszukał i przekazał do realizacji:

Ryszard Bryl


„Klimaty Łagowskie” dziękują:

  1. Pani Ewie Zawiślak – kier. Biblioteki Gminnej w Łagowie za skanowanie i udostępnienie Kroniki ze zbiorów czytelników,

  2. Panu Janowi Pirogowi za aktywne wieloletnie działanie i dążenie do stworzenia zapisów Kroniki jej przechowywanie i przekazanie do zbiorów lokalnej Biblioteki,

  3. Dla Pani Natalii Miara nieżyjącej już nauczycielki Szkoły Podstawowej w Łagowie, która ułożyła pisząc Kronikę,

  4. Innym przychylnym dla Łagowa i tradycji Ziemi Łagowskiej.






19 czerwca 2021


Dzwony rodzinnych stron dzwonią cicho (Cz. II)


Wprowadzenie

Poniższy tekst jest pięknie napisanym sprawozdaniem z podróży – która nigdy się nie odbyła: grupa „podróżnych” z Niemiec, z których część jest byłymi mieszkańcami Łagowa, po kilku latach nieobecności, odwiedza to miasteczko, w którym (tak, jakby nie było skutków przegranej wojny) nadal mieszkają Niemcy.

Autor tłumaczenia ocenia ten tekst jako ciekawy przykład, jak można w niebanalny sposób powspominać byłych sąsiadów, a przy tym również uwypuklić urokliwość tego miejsca. Dzięki przyjętemu sposobowi narracji udaje się „sprawozdawcy” uzyskać wrażenie pełnej autentyczności tej podróży. A pośrednio niemiecki czytelnik uświadamia sobie, jak fajnie by było, gdyby nie durny pomysł, by wywołać światową wojnę. Interesująca lektura.

Jan Grzegorczyk


Teraz przedstawiamy dalsze prowadzanie naszej podróży w rodzinne strony, a także rozstrzygnięcie, by sporządzenie sprawozdania z niej przekazać naszemu rodakowi Gotthilf’owi Deutschmann’owi, który natychmiast odpowiada: nie, przecież nasz przyjaciel Teodor Helsuck prowadzi tę robotę naprawdę nieźle.


W każdym bądź razie, ledwo co zajęliśmy miejsca przy stole, doleciał do nas z kuchni wspaniały zapach pieczystego, a niebawem stanął przed każdym z nas talerz z rosołem, a potem pojawił się kotlet ze szparagami, a na deser było danie czekoladowe z sosem waniliowym. Smakowało nam bajecznie. Ale my też po wspaniałej wędrówce wzdłuż jeziora Łagowskiego byliśmy solidnie zgłodniali. Wiadomo, że po solidnym posiłku zawsze też smakuje dobry trunek. A więc „Teodorze, postaw coś przed nami!” Cóż innego miało się wydarzyć ?, on przyniósł nam znaną gorzałkę „von Eule”(od sowy), wytwarzaną w Sulęcinie. To był jego ulubiony napój („Ratzeputz” nie jest lepszy). Przy wesołym brzęku toastów i śpiewie czas umykał szybko. Na dzisiaj nie mieliśmy zresztą nic więcej w planie. Jedno chcemy jednak jeszcze szybko dokonać: przenieść nasz bagaż do naszej kwatery. Mateczka Heisuck wyciąga listę zakwaterowań: 8 osób w domu Heisuck’a, 10 osób do Henryka (hotel „Deutsches Haus”), 10 osób u Heini Jokisch (hotel „Schwarzer Adler”), 6 osób do „długiego Leo” („Hotel am See”), a reszta do Petrus’a, czyli do „Zameczku na górze”).


Tu przedstawiona jest reprodukcja wycinka ze starej mapy Łagowa z herbem miasta na tle jeziora Trześniowskiego)


Zakwaterowanie wszystkich nie było takie proste, opowiadała mateczka Heisuck, gdyż właśnie trwa nasilony ruch turystyczny, więc większość miejsc noclegowych jest już obłożona, ale jakoś udało się problem rozwiązać.


Tak więc zabraliśmy nasze tobołki i poszliśmy do naszych kwater. Był wspaniały czerwcowy dzień, a do tego jeszcze sobota. Po raz pierwszy chcemy tu w Łagowie zrobić dłuższą przerwę. Dalsza podróż dopiero w poniedziałek o 6-tej rano. Nasze autobusy zajechały na parking obok zamku. Pojawiło się jeszcze jedno krótkie pytanie: „o której spotykamy się jutro?”. „Jutro?” Dziś wieczorem w Sali Różowej hotelu „Deutsches Haus”- woła ktoś do nas z okna. Głośne „bajecznie” rozbrzmiało w ulicy Zamkowej. Pierwsi z nas byli już w księgarni Engler’a, by kupić sobie widokówki. Ostatecznie trzeba też wysłać do naszych znajomych pozdrowienia. Ja też tam polazłem. Dobry Otto Engler powitał mnie najserdeczniej; byliśmy przecież starymi znajomymi.


Moja kwatera była w „Deutsches Haus”(Niemiecki dom). Nieźle, pomyślałem sobie, wtedy droga z Sali Różowej do łóżka nie jest długa. Max Heinrich ucieszył się z naszego ponownego spotkania. Minęły 4 lata od czasu, kiedy opuściłem Łagów. Przy stole stałych gości w lewym narożniku siedzieli, jak przed 4-ma laty, ci starzy druhowie: Georg Arnhold, Fritz Arnhold, siodlarz Zillman, Paul Hausmann, August Günter, Wilhelm Förster, Fritz Weiß i inni.


Dzisiaj również, jak wtedy, omawiano politykę Łagowa. Nie byłem od tego, by przy stole nie wypić wspólnie jednego kieliszka koniaku i kufla „Frankfurckiego piwa akcyjnego”.


Gdy już przyniosłem swój bagaż do mego pokoju zadzwoniłem do moich rodziców w Malkendorfie (Mała Kolonia Uniejowice na Dolnym Śląsku) i zapowiedziałem się z wizytą na wieczór w niedzielę. Potem wyszedłem na taras nad jeziorem, gdzie już zastałem innych towarzyszy podróży, którzy też byli zakwaterowani u Heinrich’a. Nastał wspaniały czerwcowy wieczór. Z wieży kościoła zamkowego rozbrzmiały dzwony, oznajmiając koniec dnia pracy, a za Wzgórzem Ogrodu Zwierząt zanikało powoli wieczorne słońce.


Jak wygładzony dywan leżała sobie powierzchnia wody jeziora Łagowskiego; żaden wiaterek jej nie poruszał. Melodie walców docierały do nas z daleka z koncertu odbywającego się na tarasie hotelu „Am See” (Na jeziorze). Łódź motorowa powoli płynęła z Koberstein’u w kierunku naszego tarasu nad jeziorem. Jakaś wesoła grupa po przejażdżce wróciła na Plac Bismarck”a. Inni goście na łodziach z wiosłami zbliżali się ze wszystkich stron. Dzień się kończył.


W międzyczasie znowu wszyscy zebraliśmy się na tarasie nad jeziorem. Ja odpowiednio wcześniej zamówiłem sobie u pani Heinrich jedno ładne miejsce dla nas wszystkich na sali tanecznej.


W zasadzie nie mogło się nic wydarzyć, a mimo to panie napierały przy wejściu ku naszemu stołowi. Z przytłumionym „łaaau” wchodziliśmy do najwspanialej w czerwone kwiaty przyozdobionej sali; róże – jedna piękniejsza od drugiej – sprowadzone od ogrodnictwa Kurt’a Knappe’go oraz ogrodnictwa przyzamkowego czarowały nas z kolumn, ścian i żyrandoli w wielobarwnej piękności, a na stołach stały też pachnące bukiety róż. Zapowiadał się wspaniały wieczór. Ledwośmy usiedli – zagrała kapela Daubitz’a z Torzymia na początek walca „Róże z południa”. Humory dopisywały i w wesołym klimacie wirował w tańcu czy to stary, czy młody. W krótkim czasie sala była wypełniona do ostatniego miejsca. Przy wesołym śpiewie i miłym dźwięku stukanych kieliszków z winem zeszedł nam ten różany bal, który został nam w pamięci do dzisiaj. My byliśmy ostatnimi gośćmi, którzy opuszczali tę salę. Czyniliśmy to niechętnie, ale była już pora: 3-cia nad ranem. O 8-mej rano chcieliśmy się zebrać, by podjąć wędrówkę po tej wspaniałej miejscowości i jej pięknych okolicach. Tak więc o trzeciej rozstaliśmy się słowami „do widzenia na tarasie na jezioro hotelu Am See”.


W niedzielny poranek o 7:15 my wszyscy, którzy mieszkaliśmy w hotelu „Deutsches Haus”, siedzieliśmy już na tarasie nad jeziorem i delektowaliśmy się naszą poranną kawą. Był klarowny, słoneczny dzień i już cieszyliśmy się na dzisiejszy spacer.


Ciągle jeszcze byliśmy zachwyceni tym wspaniałym, różowym balem. Żeby też zakosztować coś z tego pięknego jeziora – wynajęliśmy dwie łodzie i kazaliśmy się zawieść nimi do naszego punktu zbiórki w hotelu „Am See”, opływając wspaniały sad Nadleśnictwa Łagów. Przypuszczaliśmy, że jesteśmy pierwszymi, którzy zaludniają to jezioro, ale myliliśmy się. Wszędzie napotykaliśmy wiosłowe lodzie z wcześnie wstałymi, którzy też chcieli rozkoszować się wspaniałą naturą. Na naszym punkcie zbiórki zostaliśmy powitani gromkim „Hallo” reszty naszych współuczestników podróży, którzy już na nas czekali. Szybko łyknęliśmy jeszcze po jednym kuflu, a potem pożegnaliśmy się z tym ponad 2 m wysokim posiadaczem tego hotelu Leonem Pinetzkim, który zresztą był laureatem wielu mistrzostw walk zapaśniczych.


Dzięki temu, że dobrze znam Łagów i jego otoczenie, więc ja przygotowałem przebieg wędrówki. Nasza droga prowadziła nas najpierw ulicą Joannitów, obok pomnika żołnierzy, stojącego przy grobli Weiden (pastwiska). Stąd widzieliśmy leżący na niewielkim wzgórzu ratusz; rzuciliśmy też okiem przez jezioro Łagowskie na drogę do Gronowa, oraz na te piękne ogrody, rozciągające się wzdłuż jeziora. Po prawej stronie jeziora Łagowskiego jeszcze raz dostrzegliśmy małe wille przy jeziornej drodze, którą wędrowaliśmy wczoraj, wracając z młyna w Gronowie. Potem droga zaprowadziła nas na ulicę Bergstraße (podgórną) w górę, na pole kowala. A tam, gdzie przed groblą Weiden Droga Jeziorna rozdziela się na ulicę Bergstraße i ulicę do Poźrzadła, napotkałem starych znajomych: leśniczego rewirowego Metz’a, dawniejszego skarbnika Schulz’a i tego starego leśniczego Schuchard’a, którzy serdecznie mnie przywitali.


Tam w górze, gdzie na „polu kowala” w roku 1927 miała miejsce wielka uroczystość z okazji 700-lecia istnienia Łagowa, zrobiliśmy krótki odpoczynek, gdyż stąd ma się wspaniały widok na jezioro Łagowskie i na majątek ziemski. Przed nami w dolinie leżało ogrodnictwo Knappe’go, które – jak już wspomniano – dostarczyło część kwiatów na wczorajszy bal róż. Potem powędrowaliśmy do drogi na Poźrzadło, a następnie do pięknego lasu bukowego, by nasze płuca napompowały się do pełna tym wspaniałym powietrzem. Mijając prastare buki, poprzez małe jary i umocnienia, dotarliśmy na drogę do Jemiołowa między posesją przedsiębiorstwa budowlanego Augusta Günther’a, a na leżącym po prawej małym wzniesieniu Moegelnisch’a. Z okna Günther’a witał nas wachmistrz Gaster, będący nadzorcą pilnującym porządku w tym okręgu. Na Wzgórzu Ogrodu Zwierząt leży przed nami piękne schronisko młodzieżowe miasta Frankfurt nad Odrą. Wspinamy się na tę górę i prosimy, by gospodarz schroniska Busch pokazał nam to schronisko. Wychowankowie tego schroniska: rocznik Wyższej Szkoły Pedagogicznej we Frankfurcie n.O. grają właśnie mecz piłki ręcznej. Spacerujemy po Wzgórzu Ogrodu Zwierząt obok pięknych sadów i kwiatowych ogrodów oraz małych domków osiedla, które zamieszkałe są nieomal wyłącznie przez pensjonariuszy.


Znowu wędrujemy przez mały wąwóz lasu bukowego i zatrzymujemy się na łagowskim Placu Strzelców, znajdującym się w obrębie Wzgórza Ogrodu Zwierząt na wspaniałym brzegu jeziora Trześniowskiego. Tutaj corocznie w Zielone Świątki organizowane były przez Bractwo Kurkowe Łagów zażarte zmagania o godność Króla Strzelcówe. Taka impreza była prawdziwym świętem dla Łagowa i całej okolicy. Robimy krótki odpoczynek, siadając na brzegu jeziora Trześniowskiego. Dwie łodzie motorowe od Koberstein’a i Jensch’a płyną z Łagowa w kierunku Młyna Bukowego. A potem, gdy już rzuciliśmy okiem przez jezioro Trześniowskie na te na drugim brzegu leżące wzgórza, oraz na te na tym wzgórzu leżące osiedle, i jak już odrobinę odpoczęliśmy we wspaniałej ciszy tutejszej natury – ruszamy w prawo wzdłuż jeziora na powrót do Łagowa. Z ukwieconej przeróżnymi kwiaty łąki panie zrywają bukiet złożony ze stokrotek, jaskrów, rzeżuchy łąkowej i z. kaczyńców. Dalej szliśmy w kierunku wzgórza zamkowego, obok urzędu leśnictwa i obok domu dentystki panny Schulz, dalej te parę małych schodków niżej i tak stanęliśmy znowu na ulicy Jopannitów. Mijamy stary mur, mijamy nowo wybudowany budynek Miejskiej i Powiatowej Kasy Oszczędnościowej Sulęcin i docieramy do Bramy Berlińskiej.


Przekroczywszy łuk bramy wchodzimy do właściwego śródmieścia. Po lewej stoją setki lat stare, szachulcowe budowle, a na placu a na placu przed nimi jest ta stara studnia, natomiast naprzeciwko zaprasza nas do zakupów dom towarowy Feodor’a Seydel’a ze swymi dużymi, łukowymi oknami wystawowymi.


W godzinach od 10:00 do 12:00 – w okresie wzmożonego ruchu turystycznego - sklepy mogą być otwarte też w niedziele. Zaraz obok leży dom handlowy i drogeria Thiermann’a. Z jego wnętrza wychodzi akurat stary znajomy: mistrz malarski Aschmonsky, z którym oczywiście się witamy. Na razie pozostawiamy na później starą warownię i kościół przyzamkowy, gdyż te godne zwiedzenia obiekty chcemy zostawić sobie na koniec, a teraz przechodzimy obok cukierni Redlich’a i starego domu parafialnego z jego dwoma dużymi lipami – poprzez Bramę Poznańską do Alei Lipowej, mijając parking, na którym stoją nasze autobusy, a który w międzyczasie wypełnił się do ostatniego miejsca. Dalej idziemy przez mostek nad kanałem do ulicy Zamkowej. Kanał ten łączy jeziora Łagowskie z Trześniowskim, a mostek ten był kiedyś mostem zwodzonym, gdy w dawnych czasach istniał wał obronny ułatwiający obronę przed napadami. Przed domem kupieckim Krappe’go, bezpośrednio przy moście witam trójkę starych ojców miasta Łagowa: kupca Paul’a Knappe’go, mistrza studniarstwa Niedel’a i właściciela mleczarni Wilhelma Boldt’a.


I już zrobiło się południe, mateczka Heisuck znowu przygotowała dla nas piękny obiad, więc robimy sobie południowy odpoczynek. Nabraliśmy też już ogromnego apetytu. Ale o 1:30 już wędrujemy dalej. Przy domu handlowym Schmelter’a oglądamy sobie wystawione towary, a w międzyczasie witam mistrza kowalstwa Tell’a oraz pocztowca Lindner’a, a potem wiedzie nas nasza droga wzdłuż ulicy Żelechowskiej pod wysoki wiadukt kolejowy (linia kolejowa Toporów – Międzyrzecz) do Majątku Rycerskiego Łagów. Tu prosimy Inspektora Majątku Krauße’go i majstra gorzelni Paelchen’a, by udzielili nam krótkiej nauki o gospodarstwie i gorzelnictwie spirytusowym. Ten Majątek jest od dawna w posiadaniu hrabiów von Pückler und Limpurg. Pierwotnie mieliśmy zamiar jeszcze przewędrować drogą do Gronowa, ale ze względu na niedostatek czasu – idziemy w kierunku dworca kolejowego, obok nowo wybudowanej katolickiej kaplicy i na krótko skręcamy na jeden popołudniowy kufel piwa do gospodarza dworcowego Petri’ego. Tutaj przypadkowo spotkałem Zastępcę Burmistrza pana Willmer’a i dyrektora Powiatowej Spółdzielni Gospodarstwa Wiejskiego Max’a Nowka i oczywiście muszę z nimi wypić jeden łyk z okazji ponownego zobaczenia się. A potem idziemy dalej ulicą Dworcową, obok warsztatu kolejowego i przez ten wspaniały lasek akacjowy (rosnący na wzniesieniu dworca kolejowego) w kierunku jeziora Trześniowskiego. Na idyllicznie położonym kąpielisku przyglądamy się chwilę wesoło zachowującym się gościom kąpieliska, a następnie udajemy się wzdłuż jeziora Trześniowskiego na powrót do ulicy Dworcowej. Przy poczcie wrzucamy do skrzynki pocztowej nasze widokówki, a na koniec chcemy jeszcze zwiedzić zamek i kościół przyzamkowy. Przed wejściem do ogrodu zamkowego napotykamy na znanego wszystkim mieszkańcom i gościom oryginału, czyli dawnego stróża Paul’a Schön’a. Kto dawniej Łagów odwiedził, ten przypomina sobie, jak on w niedziele, ubrany w kolorowy mundur ze starych słynnych czasów z hełmem ze szpikulcem (Pickelhaube) i wygiętą szablą, kierował na rynku ruchem, przez co był magnesem dla wszystkich fotoamatorów, a nawet fotografów gazetowych. A gdy on potem nagle zobaczył się na ilustrowanych stronach „Frankfurter Oderzeitung” (gazecie wydawanej we Frankfurcie n/O) mocno nawymyślał w gabinecie burmistrza Radlow”a i od tej pory zaprzestał się w ten mundur ubierać.


Na zamku witani jesteśmy przez podskarbiego Brückner’a, który najpierw wiedzie nas przez wspaniałe założenie parku przyzamkwego, następnie pokazuje nam stary kościół zamkowy, a potem prowadzi nas przez szerokie stopnie do wewnętrznego podwórza zamku. Tutaj, pełni zadumy, przechodzimy po starych pomieszczeniach, czyli przez salę rycerską, w której znajduje się jeszcze wyposażenie i broń z czasów rycerskich, a potem wchodzimy po trzeszczących schodach na wysoką wieżę zamku. Stąd mamy szeroki widok na wspaniałe miasteczko Łagów, które nie bez przyczyny nazywane jest perłą Marchii, oraz na najbliższe otoczenie. Ciągle jesteśmy zaskakiwani cudowną pięknością natury, którą Bóg tutaj tak przemyślnie wewnętrznie uporządkował, że ona jest tak powabna dla ludzkiego oka i serca. Kiedyś Łagów miał 680 mieszkańców i był tym samym najmniejszym miastem. Pomiędzy dwoma wspaniałymi jeziorami, otoczony ciemnymi lasami bukowymi, leży Łagów - ze swoją wysoką warownią pochodzącą od czasów zakonu rycerskiego Joannitów – w krainie torzymskiej niczym małe miasteczko z bajki. Z wysokiej wieży tej warowni Joannitów patrzymy daleko w tę krainę. Mury warowni z jej obydwoma bramami nadają tej prastarej, istniejącej od ponad 700 lat miejscowości znamię dumnej kiedyś twierdzy rycerskiej. Przed nami leży okolica jakby z raju. Jeszcze raz patrzymy w stronę wysokiego Poźrzadła, a po lewej widzimy wieś rolników Gronów, patrzymy hen w kierunku Żelechowa i Sieniawy, podziwiamy leżącą przed nami miejscowość Łagówek, jeszcze kierujemy wzrok na wspaniały las bukowy, który przewędrujemy jutro i odkrywamy za nami wieś Jemiołów, a jej nazwa jest ściśle związana z tą warownią.


O tym chcemy kiedyś później opowiedzieć. Po tym, jak zachłysnęliśmy się tymi wszystkimi pięknościami opuszczamy tę wieżę, a schodząc dwa stopnie głębiej rzucamy szybkie spojrzenie do więzienia/ lochu tej warowni, no a potem żegnamy się z podskarbim Brückner’em, który prowadzi tu interesy dla zamku rodziny Wurmb von Zink. Jesteśmy też już porządnie zmęczeni, rozstajemy się przy wyjściu z parku zamkowego, gdyż jutro wcześnie o 6-stej z rana ma się rozpocząć nasza dalsza wędrówka w kierunku Młyna Bukowego i jeziora Buszno. Ja osobiście przekazuję mój bagaż jednemu ze współpodróżnych, dzwonię po kierowcę Fritz’a Hannig’a, który ma mnie zawieść do moich rodziców, u których zapowiedziałem się na dzisiejszy wieczór.

Tymczasem do widzenia – aż do dalszej kontynuacji naszej podróży.


Uwaga: Tekst ten pobrany został przez Pana Ryszarda Bryl’a z OHB nr 1 i 2/2012, a następnie umieszczony na stronach 22 – 24 periodyku „KLIMATY ŁAGOWSKIE”(nr 30/2020), wydawanego prywatnie przez Pana R. Bryl’a; adres redakcji: 65-788 Zielona Góra, ul. Kręta 41A/3


Tłumaczenie i wprowadzenie

Jan Grzegorczyk, Towarzystwo Społeczno-Kulturalne

Mniejszości Niemieckiej w Zielonej Górze


W/w uwaga w języku niemieckim:

BEMERKUNG: Der Text wurde aus den Nummern 1 und 2/2012 des OHB-s durch Herrn Ryszard Bryl entnommen und auf die Seiten 22 – 24 des Periodikums „KLIMATY ŁAGOWSKIE“ (Nr. 30/2020), das privat vom Herrn R. Bryl herausgegeben wird, eingesetzt. Die Redaktion hat folgende Anschrift:

65-788 Zielona Góra, ul. Kręta 41A/ 3






4 marca 2021


Zapiski niekompletne stare i nowsze po 1945 roku (co udało się odnaleźć w Archiwum Państwowym w Zielonej Górze).

Zebrał po przeczytaniu R. Bryl.


Po zakończeniu II Wojny Światowej Łagów, do jesieni 1945 - Łasów, następnie Łagów Lubuski był także jak wiele innych polskich miejscowości obszarem, dokąd przybywali osiedlając się lub poszukiwali dalej swojego miejsca do zamieszkania ludzie z różnych stron Polski, po pobytach w obozach pracy przymusowej, wywiezieni do pracy na obszar Niemiec czasu wojny, szukający i ściągający się osiedleńczo członkowie rodzin...


Ciekawostka lokalnego osadnictwa.

Na wsi poniemieckiej Gross Kirschbaum koło Jemiołowa - (polska nazwa Wiśniówek, Trześniówek) do 1947-1949 osiedlono 230 osób, w tym ludzi pochodzących zewsząd - zdemobilizowanych z Wojska Polskiego, Łemków z Bieszczad, mieszkańców Polski wschodniej- Przebraże walczących z bandami UPA, z Polski centralnej. Niestety ten los dotknął również osiedlonych do 1949 roku we wsi Malutków /n. Malkendorf, gdzie zafunkcjonowały znormalizowane już: szkoła podstawowa, sklep, sołtys i in. Powodem była „mądrość” powiększania poniemieckiego terenu ćwiczeń wojskowych Wędrzyn / Wandern jako poligonu W. Polskiego i planowane wysiedlenia. Z uwagi na czas stalinizmu i zimnej wojny przygotowywano dalszy rozwój obszarów poligonowych po Zarzyń/ Seeren, Wielowieś/ Langenpfuhl i Sieniawę/ Schonow...


Pierwsi działacze społeczni i środowisko partyjne.

W miejscowości trochę większej od okolicznych wsi zaczął się kształtować ruch polityczny:

Pierwszym powojennym wójtem Łagowa, na prawach przedwojennych ustaw został wybrany zdemobilizowany żołnierz, osiedleniec na Ziemiach Północnych i Zachodnich. Jan Węckowicz, także mieszkał jego brat Zygmunt i rodzina, zamieszkując do ok. 1966 Łagów.

W skład członków Rady Gminy powoływanej z przedstawicieli stronnictw i partii byli:

- Ryszard Karwacki PPR,

- Włodzimierz Jurczyński PPS,

- Kazimierz Kierzkowski SL,

- Bronisław Jóźwiakowki - Gminna Spółdzielnia Samopomoc Chłopska,


Pierwszym , I sekretarzem PZPR po zjednoczeniu partii w 1948/49 został wybrany Jan Słomiński-( protokół z 28.04.1949r). Pierwszym sekretarzem KGPPR przed zjednoczeniem był Jan Chrapek. Wójtem w tym okresie był Antoni Morawski, podwójtem Antoni Woch (02.03.1950r.). Sołtysem wsi Łagów w 1949 roku jest Jarosław Kruszelnicki, a po zmianach administracyjnych i nazewnictwa, w połowie 1950 roku zlikwidowano stanowiska wójtów, burmistrzów, ustanawiając na lata tytuł - Przewodniczący GRN, PPRN, WRN.

W latach 01.09.1950-30.04.1952 Przewodniczącym Gromadzkiej Rady Narodowej był bezpartyjny, robotnik przymusowy czasów wojny,z zawodu wykonywanego studniarz, uczestnik kompanii 1939 roku w obronie Polski – Jan Czaprowicz, ustąpił ze stanowiska nie wstępując do partii. Po zjednoczeniu partii i stronnictw miał powstać i tak zakładano, lokalny, środowiskowy Dom Partii przy Ignacego Paderewskiego 1. W owym czasie odbywały się pierwsze mecze piłki nożnej na starym i jedynym przez lata od 1920 roku boisku sportowym nad j. Trześniowskim, tworzono podstawy LZS.

Jan Czaprowicz powrócił do zawodu studniarza będąc nim długie lata wraz z synem Bogdanem. Został uruchomiony jak do 1945r młyn elektryczny Blumego, gdy pracowali pierwsi młynarze Będkowski i Chęciński, potem także uruchamiając stary wiatrak w Łagówku pod miejscowe potrzeby. W 1949r umiera w Sulęcinie, pochowany w Łagowie, polski zapaśnik, mistrz podwójnego nelsona, prowadzący od 1946r., po powrocie z Niemiec hotel i restaurację Leon Pinecki. W Gronowie na zadbanej wtedy rzeczce Łagowa przez parę lat funkcjonował młyn wodny (Grũnower Mũhle) gdzie gospodarował Leonard Lacurbe, (La Curbe), którego działalność zakończono w 1974 r. - nieznane dalsze losy młynarza.

W 1953 roku przewodniczącym Gromadzkiej Rady Narodowej jest Roman Leszuk. Pierwsze lata powojenne, to powstanie gospody lokalnej na bazie poniemieckiego lokalu Gasthaus- „Deutsche Haus”, który jest w prywatnych rękach Władysława Szajkowskiego i tam głównie odbywały się przeróżne lokalne uroczystości, zabawy, wyświetlano filmy kina objazdowego (do 1948 r.). Ten lokal stał się później restauracją „Pod Basztą” z wieloletnią tradycją. Znacznie mniej przydatnym lokalem była restauracja powadzona przez rodzinę Leona Pineckiego...

W okresie pracy w GRN Łagów, sekretarzem urzędu był p. Karwacki, skupiając także czynności urzędnika stanu cywilnego. Po nim w GRN pojawił się kolejny działacz młodego pokolenia Mieczysław Dybionka. W Łagowie już od września 1946 roku ruszyła nauka w zakresie szkoły podstawowej ustalając obszar wsi i zakres zobowiązanych do realizacji obowiązku szkolnego, a w latach 1949/50 dokształcanie się dorosłych w ramach ogólnopolskiej walki z analfabetyzmem. Tworzyła się powoli miejscowa koalicja ludzi osiadłych na stałe, zaprzyjażnionych, pomagających sobie i spotykających koleżeńsko:

- Fryzjer i muzykujący – p. Władysław Zieliński,

- Niedowidzący i muzykujący p. Antoni Dobrowolski,

- Nauczycielka, jedna z pierwszych niosąca kaganek oświaty Helena Płończyńska,

- Rodzina prowadząca rzeźnictwo, masarnictwo Janina i Tadeusz Bełdzikowscy,

- Młynarze Łagowscy Włodzimierz Będkowski, Janusz Chęciński,

- Janiszewscy, Hensoltowie, Fiedukowiczowie, Kubiakowie, Łysakowscy i inni.

Ww i grupa innych aktywnych, wykształconych i sprawnych tworzyli towarzystwo muzykujące, tańczące, pamiętające co to Majówka w maju, bywali w kościele i na pochodzie 1- Maja...W ówczesnym, po 1948 roku „Skarbowcu” czyli „Bajce”I, w jej stołówce wielofunkcyjnej FWP okazjonalnie muzykowali Wł. Bedkowski, J. Czaprowicz- na akordeonie, perkusji, A. Dobrowolski- skrzypce, W. Zieliński- gitara- umilając sobie i innym czas. (bębnili Czaprowicz, Jackiewicz, Chęciński).

Stację kolejową PKP Łagów, na trasie przejazdu 3 par zestawu osobowego i towarowego, przez lata obsługiwał zawiadowca Bolesław Ciesielski mając całość spraw do obsługi - spedycja, kasa biletowa, dbałość o teren PKP...

W budynku stacji Gronów PKP mieszkał dróżnik kolejowy i obsługiwał dojeżdżając pompy wodne w Toporowie i Staropolu dla potrzeb lokomotyw. Tereny powstającego po wojnie GS-u w Łagowie, to obszar klasycznie ten sam, co do istnienia do 1945 roku, podobnie skonstruowanego, magazynowo-składnicowego przy linii kolejowej,

Do 1929 roku była to firma Fũttermittelhandel, której właścicielami byli A. Tanzberger u. Seydel, a następnie H. Willmer (Dũnge). Łagów miał trzykrotnie tworzone bazy Obsługi Transportu Leśnego (OTL) – pierwszy raz koło kina „Świteź”- baza ciągników „Ursus”, drugi raz wzniesienie przy ul. Podgórnej, także ciężki sprzęt transportowy, a po raz trzeci, baza koni zimnokrwistych na obszarze młyna Jemiołów, w obiektach gospodarczych tam istniejących. Był to ogólnopolski trend tworzenia placówek dla leśnej poprawy wywożenia urobku lasów państwowych.

Łagów filmowy i pierwszy mały Amfiteatr budowano w latach 1967-1969 w obszarze wydzielonym podzamcza, czyli parku przyzamkowego Zamku Joannitów za zgodą władz wojewódzkich Zielona Góra i powiatowej przychylności w Świebodzinie. Tak rozpoczęły się kolejne Lubuskie Lata Filmowe na przełomie stałej ustalonej daty czerwiec- lipiec od 1969 roku. Prace realizowało Państwowe Przedsiębiorstwo Remontowo- Budowlane Świebodzin. W tym samym miejscu decyzją Wojewódzkiego Zarządu Kin i w ślad za zainteresowaniem LLF przebudowano scenę w 1978 roku, i to był drugi remont Amfiteatru. Kino „Świteź” było już także po znaczącym remoncie 1968/1969.

Trzecie reformatorskie podejście znacznie unowocześniające istniejący już Amfiteatr wykonano w latach 2009-10, to najnowsza forma obiektu z zadaszoną sceną i ekranem, a zakładano także zadaszenie całości nad miejscami siedzącymi, kino Świteź przegrało swoje istnienie i uległo ostatecznej degradacji. W 2014 roku w Gazecie Lubuskiej ukazało się ogłoszenie - „kino Świteź przy ulicy B. Chrobrego 22 na sprzedaż. Obiekt z przeznaczeniem komercyjnym – powierzchnia 13,5 ara” ( i co i nic z tego nie wyszło…...)


Łagów miał swoje udane i powtarzające się tzw. buble - nieudane przedsięwzięcia lub ich autorów...

W 1978 roku rusza po ustaleniach budowa Ośrodka Wypoczynkowego Huty Katowice z przyjętym wkładem dla Łagowa w wysokości 50 mln złotych na lokalne potrzeby - nadchodzi rok 1980 i szybki schyłek zamierzeń nad Jeziorem Łagowskim ( w kierunku Gronowa). W efekcie powstał mniejszy Ośrodek Wypoczynkowy „Zacisze” niestety w stylu stagnacji i niedorozwoju. Aktualnie, właściciele stawiają na rozwój tego obszaru...

Także w 1978 roku następuje połączenie i modernizacja Domu Wypoczynkowego „Defka”, byłego obiektu hotelowego po Leonie Pineckim zmarłym w 1949 roku- sprzedaż dla Dolnośląskich Zakładów Budowy Krosien w Dzierżonowie, epizodycznie łączona FWP „Bajka I”.

W D.W. Bajka I w 1967 roku przy ul, B. Chrobrego była w działaniu dla wczasujących kuchnia i stołówka na 140 miejsc spełniając całość żywienia dla domów wczasowych Bajka II i III.

W 1966/67 kierowniczką D.W FWP była p. Maria Brzon/Borzon ???, która wypowiedziała trafną ocenę o Łagowie... mogę karmić 30 osób poza FWP, ale wszystko muszę sprawadzać -są jeziora, a nie ma ryb (zdawano złowioną rybę do gospodarstw rybackich w Międzyrzeczu i Zbąszyniu, i dopiero do sklepów, obite transportem)... warzywa kupuję poza Łagowem, zamawiam, podpisuję umowy na dostawę ( co to za kurort? dop. RB).

W podobnym roku 1967, letnią porą na POSTiW „PROMYK” czyli Ośrodku Wypoczynkowym, sezonowym wydawano dziennie przy małej ówczesnej technice 250 obiadów dziennie, a w 22.07.1967 uruchomiono jeszcze nową kawiarnię sezonową dla ówczesnych ludzi z campingów, carawaningu, namiotów i przychodzących na posiłki abonamentowe!

W gminnej rzeczywistości Łagowa pojawia się zapis wnoszący inicjatywę, aby poprzez instruktora rolnictwa (służby rolnej) prowadzić 3 specjalistyczne gospodarstwa, a od 1980 roku 10 gospodarstw produkujących warzywa i owoce na lokalną sprzedaż w turystycznym Łagowie (co znowu się nie udało? … RB).

Łagów miał pozostawione dwa dobrze działające ogrodnictwa poniemieckie i oba zepsuł całkowicie z trudem funkcjonując z uwagi na uwarunkowania wynikające z otoczenia gospodarczego i niezaradności osób zarządzających. Nadal nie funkcjonowało Ogrodnictwo Nr 1 (z 1945 r) przy ul. Podgórnej, które jak wynikało z ustaleń, że ZW ZMS jako Ośr. Szkoleniowo-Wypoczynkowy całoroczny z siedzibą przy Sulęcińskiej przejmie PGR Łagów jako placówkę o pow.3,42 ha oraz przystań wodną o pow 0,001 ha (10 arów) na dochodowe prowadzenie upraw i sprzedaż dla ludności lokalnej i Ośrodka z 5 etatami (19.04.1982). Ogrodnictwo przy zamku także upadło.

Lokalnie, w Komitecie Gminnym PZPR dyskutuje się, aby skupować nadwyżki warzyw i owoców od lokalnych, drobnych producentów w gminie wówczas ich jeszcze trochę było...

W Ośrodku Szkoleniowo-Wypoczynkowym, od 1973 ZSMP, ulokowano przedszkole. Łagów dorobił się okresowo sklepu rybnego przy ul. Zamkowej, ale z nieznanych bliżej powodów przestał on istnieć! W okolicy wsi Gronów „Lubtour” przystępuje do budowy nowej placówki o profilu całorocznej działalności jako motelu „Zajazd”. Czasy lat 80-tych, niestabilne ekonomicznie powodują sprzedaż dla instytucji z branży naftowej w Brzegu i tak prawdopodobnie pozostaje.

Kierująca Ośrodkiem Szkoleniowo-Wypoczynkowym ZSMP w Łagowie, nowa kierownik placówki w 1983r. nadal nie ma ustalonych jw. od 1979 r produkcji ogrodniczej, pracowników, zarobków-ogrodnictwo niszczeje , pozostaje w stanie schyłkowym...

Faktycznie ZSMP nie stanął na wysokości zadania- brak organizacji, brak gospodarza, brak jakichkolwiek dochodów, rozkradziono mienie, teren zarastał chwastami...

W Łagowie dobrze funkcjonuje Zakład Rolny, dawne obszary Ritter Gut kierowany jako Państwowe Przedsiębiorstwo Gospodarki Rolnej Zarządzone przez jego wieloletniego kierownika Józefa Wrzoska. W roku 1967 na terenach PPGR Łagów założono istniejący nowy O.W Camping dla pracowników rolnych i ich rodzin- obecnie czas stagnacji!?

Rok 1967 jest rokiem gdzie działa PTTK Dom Wycieczkowy w Bramie Marchijskiej o 30-tu miejscach noclegowych i spartańskich warunkach pobytu- bez wody bieżącej, ale z pobliskim dostępem do jeziora i pompy ulicznej. Działa także w połączeniu turystycznych ustaleń Ośrodek Campingowy nad Jeziorem Trześniowskim koło boiska sportowego o 34 miejscach noclegowych i innych niedogodnościach w domkach z płyty pilśniowej - łóżka piętrowe, brak kanalizacji, pompa żeliwna, kopana latryna, kopany śmietnik, mały pomost i stół do posiłków pod wiatą...

W Łagowie przebywało w sezonie letnim 982 osoby, w tym 72 turystów zagranicznych.

Posiedzeniom Gromadzkiej Rady Narodowej przewodniczył Mieczysław Dybionka, Władysław Chitruń był agronomem, a Stanisław Łoziński zootechnikiem, sekretarzem Jan Piróg, natomiast kierownikiem Zamku Franciszek Masalski, naczelnikiem Poczty Franciszek Toporek, kierownikiem PTTK Bogdan Janikowski.

- jest rok 1967 -

Przez obiekty Tysiąclatki - Szkoły Podstawowej im. Obrońców Warszawy uruchomionej w 1965 roku i na przylegających obszarach „Wzgórza Szkolnego” zabudowanego campingami, rozwijały się nauczycielskie wczasy rodzinne z całej Polski. Przez obiekty Szkoły Podstawowej , jednej z kilku nowych wtedy, w województwie zielonogórskim w 1967 przewinęło się 800 wczasujących i 40 z zagranicy, w letnim okresie campingowym. To także 42 obozy wędrowne z 1031 osobami nieletnich uczniów korzystającymi z 1-2 noclegów podczas pieszych wędrówek po Polsce, po województwie wraz ze swoimi nauczycielami, opiekunami. Tym działaniom, opiekując się turystyczną i harcerską bracią, swój czas poświęcali nauczyciele w wakacje.

Dorośli wypoczywający na tym obszarze, na Wzgórzu Szkolnym odbierali swoje dni wypoczynkowe, wakacyjne pod nazwą Nauczycielskie Wczasy Rodzinne, swoje obiekty miał ZG ZNP Warszawa, WSI Zielona Góra, UAM w Poznaniu.

W wakacje działała stołówka szkoły żywiąc i wydając 150 obiadów dziennie. Ciekawostką jest liczba policzonych turystów, meldunków pobytów czasowych, a jest to 9,253 wczasujących. Opisywany czas, to rozwój liczby połączeń PKS-em do Łagowa z Zielonej Góry, Świebodzina , a także prze Lubrzę, Mostki oraz do Sulęcina...

Łagów XXI wieku, to brak połączenia PKP, połączeń PKS, to czas własnych samochodów, to brak od 2010 roku lokalnej stacji dystrybucji paliw ! (taka moc !!! RB).

Zawsze dużym zakładem pracy dla miejscowych i z okolicznych wsi była Gminna Spółdzielnia Samopomoc Chłopska, której działalność częściowo opisujemy, a więcej będzie w odrębnym tekście. Faktem jest, że przez dziesięciolecia dla okolicznych mieszkańców lokalem rozrywkowym, konsumpcyjnym, widowiskowym była restauracja „Pod Basztą”, przy ul. T. Kościuszki. W jej podziemiach, w czasach powojennych funkcjonowała produkcja oranżady, rozlewnia piwa. Kolejne lata, to modernizacja urządzeń w 1973 i 1978, rozlewnia i uruchomienie butelkowania lokalnej wody mineralnej „Łagowianka”, stworzenie Wytwórni Wód Gazowanych i Rozlewni Piwa. /Witaszek, Kabza/.

Podobnie w Łagowie przez dziesięciolecia dużo miejsc pracy dla miejscowych było w PPGR i tartaku...


Czasy administracji i polityki:

XI 1975-I sekretarz Komitetu Gminnego PZPR Witold Bociański.

Egzekutywa: Sylwia Czeczot kier. DW Dzierżoniów,

Irena Łużyńska – Kier. GOK

Michał Didyk - vice Prezes GS-u

Adam Dobrowolski- Komendant Posterunku MO Łagów

Maj 1981-I sek. KG PZPR Witold Bociański, wybrano Zenona Grabowskiego.

W 1978 roku nowym prezesem GS SCH Łagów wybrano Jana Piróga,

Zmiany na stanowiskach kierowniczych w U Gm., PPGR Gronów, Zb. Szkole Gminnej, Ośr. Szk.-Wypocz. ZSMP.


1983- kierownictwo GSSCh:

Prezes- Jan Piróg

vice- Michał Didyk

vice- Teresa Piosik z d. Nowak

vice – Jan Klebieko,

vice- Marian Kowalik,

1983- A. Bochenek – kierownik tartaku Łagów, W Łagowskim tartaku w 1978 roku w partyjnej POP sekretarzem jest Szczepan Machliński.

Nowym Komendantem Posterunku MO jest Edward Kikuła.

1975- Biblioteka Gromadzka ma 10 Punktów Filialnych, za czasów posługi w Łagowie, bibliotekę na Plebani prowadził również ks. proboszcz Henryk Guzowski,

Czas stanu wojennego:

Problemy z płynnością zaopatrzenia kartkowego...

W marcu 1982:

Prezes GS Sch Łagów -Jan Klebieko,

Kier Ośr. PTTK- Zbigniew Ziółkowski,

Kier. Wytw. Win Gronów – Halina Stołecka,

I sekr POP w tartaku- Jan Sodel,

Komendant Posterunku MO Łagów- Zdzisław Matras- w/w urzędnicy byli na w/w funkcjach w porównaniu krótki czas... ,

W okresie j.w. do 1985r. Łagów nadal nie ma uruchomionego nowego i sprawnego wodociągu - kończą żywot pompy uliczne z wodą niezdatną do picia. Jeszcze w 1979 w 22 przypadkach, ścieki z domów kierowano bezpośrednio do jezior Łagowskich lub poprzez odstojniki- wzmożono kontrole sanitarno-wodne..

Styczeń 1983r.

Naczelnik U Gm. -Mirosław Popek

I sekr K.G PZPR- Wilhelm Dąbrowski,

-sekr ds. rolnych- Mieczysław Dybionka,

II sekr ds. ogólnych- Romuald Kuryjata,

Rok 1984

I sek. Komitetu Gminnego PZPR Romuald Kuryjata, Posterunek MO Łagów po raz pierwszy otrzymuje do służby w terenie samochód osobowoterenowy UAZ,


Etaty - zatrudnienie - PGR-y = Zakłady Rolne

1) Łagów - 40 pracowników,

2) Żelechów - 97,

3) Sieniawa - 106,

4) Toporów - 134,

5) Niedźwiedź - 51,

6) Gronów - 63,

W 1998 roku umiera nagle dr med. Irena Sinicka-Szeja Prezes jedynego aktywnego w Łagowie Towarzystwa Przyjaciół Łagowa i skończyło się jegodziałanie...poukładane i lokalne.

Zatrudnienie w GS Łagów, łącznie z obszarem zasięgającym poza gminę - 473 pracowników.

Kopalnia Węgla Brunatnego Sieniawa-376 pracowników,

Zbiorcza Szkoła Gminna Łagów- 40 pracowników,

Tartak Łagów - 50,

Rediowo - Telewizyjne Centrum Nadawacze Jemiołów-30,

Wytwórnia Win Gronów- 30,

Urząd Gminy Łagów -22,


Po II Wojnie Światowej Zamek Joannitów kilka razy jest w remoncie, służy wczasującym z całej Polski, jest też skutecznie okradany z tego co pozostało po 01.02.1945, a pozostało wówczas wiele, a teraz niewiele. Tak niewiele, że Izba Pamięci nie ma co pokazać dla przybywających w ostatnich latach…

Sama Izba Pamięci wymaga wsparcia. Placówka sezonowa nie ma wolontariusza, wsparcia Urzędu Gminy – porażająca niemoc ….


Na początku lat 60-tych XX wieku saperzy LWP zbudowali przystań wodną dla ZMS-u (potem ZSMP) istniejącą do dzisiaj.

W latach 70-tych XX wieku żołnierze LWP (saperzy) zbudowali kolejną przystań wodną na Jeziorze Łagowskim FWP, którą zlikwidowano w roku 2013, gdy obszar cypla przejął Ośrodek Wypoczynkowy „LEŚNIK” stając się właścicielem tego terenu.

Ostatnim kierownikiem FWP „Bajka I, II, III” był pan Czeczot.


Do Łagowa po 1970 roku (poluzowanie polityczne Brandt - Gomułka) przybywają w odwiedziny do swojego Heimatu/Vaterlandu po raz pierwszy mieszkańcy Lagow do 1945 r. - rodzice, dziadkowie, dzieci, w tęsknocie za wspomnieniami, pamiętający co utracili przez głupotę Hitlera, ginąc dla wielkich Niemiec. Pojawiają się pierwsze znajomości, poszukiwanie możliwości porozumienia się, poszukiwanie ukrytych skarbów rodzinnych przed wypędzeniem z tych terenów w 24.06.1945...

Najdłużej swoją posługę kapłańską wykonywali księża: Paweł Biłyk – 10 lat. Henryk Guzowski -15 lat, Norbert Nowak -28 lat…


Próbę spisania faktów z LAGOW do 1945 roku dokonał Helmut Sommer – przyjaciel ŁAGOWA.

Tak jedno, jak i drugie opracowanie jest niepełne.


Objaśnienia do użytych w tekście nazw:

GRN - Gromadzka Rada Narodowa

PGRN - Prezydium GRN,

PPRN - Prezydium Powiatowej Rady Narodowej,

PWRN - Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej,

PPGR - Państwowe Przedsiębiorstwo Gospodarki Rolnej- Zakład Rolny, PGR,

PPG Ryb. - Państwowe Przedsiębiorstwo Gospodarki Rybackiej,

KG PZPR - Komitet Gminny Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej,

LZS - Ludowe Zespoły Sportowe,


Tekst opracował:

Ryszard Bryl


W Archiwum Państwowym w Gorzowie Wlkp. istnieją dokumenty pierwszych lat urzędowania pierwszego Wójta Łagowa p. Węckowicza - dokumenty pisane i drukowane na poniemieckim odwrotnie użytkowanym papierze - kartonowym, pakowym, szarym Urzędu Gminy ... (taki był siermiężny start polskości po II wojnie światowej, dopisek. RB)


Korzystano z informacji uzyskanych od mieszkańców ŁAGOWA i okolic oraz Archiwum Państwowego w Zielonej Górze.






13 grudnia 2020


NIEMIECCY NAZIŚCI ORGANIZOWALI OBOZY KONCENTRACYJNE

TAKŻE TUTAJ


Określenie „polskie obozy koncentracyjne” doprowadza nas do wściekłości. Stąd nic dziwnego, że nie tylko historycy domagają się prostowania podobnego przekłamywania. O ile piszemy wiele o Auschwitz, Gross Rosen czy Stutthofie, o tyle rzadko mówi się o obozach koncentracyjnych w naszym regionie. Czasem o ich istnieniu przypominają tablice pamiątkowe, czasem – w bardziej niż kameralnym stylu – wspominamy tzw. wielki marsz...

A tak na marginesie. Czy wiecie, że w III Rzeszy powstał w Sonnenburgu, czyli polskim Słońsku ?


Sonnenburg (Słońsk)

To był pierwszy, otwarty już w 1933 roku, hitlerowski obóz koncentracyjny. W pierwszym transporcie trafiło do Sonnenburga ponad 250 Niemców: literatów, deputowanych do Reichstagu, naukowców, którzy sprzeciwiali się faszyzmowi. To skłoniło Hitlera do wydania miesiąc wcześniej dekretu o bezpieczeństwie państwa i narodu. Na jego mocy umieszczał on swoich przeciwników najpierw w więzieniach, a gdy zaczęło brakować w nich miejsc, kazał tworzyć obozy koncentracyjne. Hitler po roku musiał zmienić obóz w więzienie, bo żądały tego inne kraje europejskie. Trafiali tu komuniści, przeciwnicy Hitlera, członkowie ruchu oporu. Z różnych krajów Europy, m.in. z Francji, Luksemburga, Belgii, Holandii, Czechosłowacji, Niemiec. W nocy z 30 na 31 stycznia 1945 roku do więzienia przyjechała grupa esesmanów w Frankfurtu nad Odrą. Wspólnie z załogą placówki na dziedzińcu zabili ponad 700 z 840 więźniów. Stało się to na kilka godzin przed wkroczeniem Armii Czerwonej.


Schwetig (Świecko)

W Świecku w latach 1940-1945 roku mieścił się hitlerowski obóz pracy Arbeitserziehungslager „Oderblick”. Był to jeden z 34 tego typu obozów, których więźniowie rozbudowywali autostradę na odcinku Frankfurt nad Odrą – Poznań ( odcinek Berlin – Frankfurt nad Odrą został zakończony w 1937 r.). Pracowali w nim m.in. Polacy, Belgowie, Bułgarzy, Holendrzy, Jugosłowianie, Francuzi, Rosjanie, Ukraińcy, Włosi i inni ( od 1942r. Także Niemcy, a od jesieni 1944r. Na masową skalę obywatele ZSRR). Niewinnej nazwy „Oderblick” (widok na Odrę) po raz pierwszy użyto w piśmie z dnia 20 grudnia 1940 r. adresowanego przez szefa gestapo z Frankfurtu nad Odrą do wszystkich landratów okręgu frankfurckiego.

Praca w obozie miała charakter wyniszczający, eksterminacyjny. Ze względu na brak instalacji sanitarnych oraz ciężkie warunki bytowe 3 listopada 1941 r. wybuchła epidemia tyfusu brzusznego i krwawej biegunki. Można przypuszczać, że w okolicach dawnego obozu znajduje się kilka masowych grobów. Od 1 czerwca 1944 r. do obozu przyjmowano również kobiety. 30 stycznia 1945 roku więźniowie ruszyli w marsz śmierci. Około 70 niezdolnych do marszu pozostało na miejscu: spłonęli w ogniu roznieconym przez administrację likwidowanego obozu.


Bratz (Brójce)

Obóz „Bratz” pod Brójcami powstał w październiku 1940 roku i był obozem, w którym umieszczano głównie Polaków, którzy byli nieposłuszni ustalonym zasadom. Pod nadzorem cywilnych Niemców pracowali przy budowie autostrady prowadzącej z Berlina do Poznania. Bratz był obozem karnym, w którym osadzano zarówno mężczyzn, jak i kobiety. Osadzani tu byli również : Rosjanie, Ukraińcy, Czesi, Francuzi, Włosi, Jugosłowianie, Grecy i Holendrzy. Obóz był administrowany przez SS. Traktowanie więźniów w obozie było przerażające. W lesie niedaleko obozu ustawiona była szubienica, na której co pewien czas wisiały zwłoki obozowicza. Zdarzały się również przypadki wywożenia więźniów do obozów zagłady. Latem 1944 roku w obozie wybuchła epidemia tyfusu, która pociągnęła za sobą kilkaset ofiar.


Guben (Gubin)

Obóz był filią osławionego Gross Rosen. W gubeńskich zakładach przemysłowych i rolnictwie od jesieni 1939 roku wykorzystywano polskich jeńców wojennych. Byli oni zgromadzeni w obozie założonym na północnym krańcu miasta w pobliżu dawnego parku Keniga. Dla żydowskich kobiet i dziewcząt, które trafiły do Guben bezpośrednio z Oświęcimia, zorganizowano obóz w sąsiedztwie obozu jeńców wojennych. Przebywało w nim około 1000 robotnic przymusowych. Były one wykorzystywane do pracy w fabryce, która produkowała elementy elektryczne do budowy samolotów. Obóz został rozwiązany na początku lutego 1945 roku, a więźniów skierowano na tzw. marsz śmierci do Bergen-Belsen. Tylko niewielu z nich przeżyło.


Schertendorf (Przylep)

Od października 1944 niedaleko wsi istniał obóz KL Schertendorf, będący jedną z filii obozu koncentracyjnego Gross-Rosen. Przebywali w nim Żydzi, w większości pochodzący z Węgier, pracujący w Zielonej Górze (wówczas niem. Grunberg) przy budowie wagonów kolejowych dla firmy Beuchelt & Co. Pod koniec lutego 1945 roku obóz ewakuowano, a jego więźniowie trafili do KL Bergen-Belsen.


Grünberg i Grünberg II (Zielona Góra)

W lutym 1942 r. w Deutsche Wollenwaren Manufaktur AG w Grunbergu (Zielona Góra) zorganizowano obóz pracy dla Żydówek z okolic Sosnowca i Chrzanowa. Więźniarki, których w październiku 1942 roku było ponad 400, zostały zakwaterowane w przystosowanym do przetrzymywania więźniów budynku przy ul. Wrocławskiej 33. W 1944 r. było ich już około tysiąca. W kwietniu 1944 r. nadzór nad obozem przejął zarząd obozu koncentracyjnego Gross-Rosen. Od dnia przejęcia obozu przez SS pogorszyły się warunki życia i pracy kobiet, które musiały teraz pracować do 14 godzin dziennie, na dwie zmiany, Dramat uwięzionych kobiet rozpoczął się w styczniu 1945r., kiedy wspólnie z przybyłymi węgierskimi Żydówkami z obozu w Sławie (Schlesiersse I) wyruszyły w jeden z najdłuższych i najtragiczniejszych marszów śmierci II wojny światowej.


Christianstadt (Krzystkowice)

Na ściśle strzeżonym terenie zakładu produkującego amunicję znajdowały się bloki mieszkalne i kasyna, własna straż pożarna i sieć kolejowa z licznymi rampami przeładunkowymi. Według różnych szacunków zbudowano ty od 350 do 500 obiektów o różnym przeznaczeniu i charakterze, w tym 11 obozów przeznaczonych dla jeńców i pracowników przymusowych z całej Europy (w sumie 16 krajów). Istniała tu również filia obozu koncentracyjnego Gross Rosen, którego więźniowie stanowili dużą część siły roboczej fabryki. W okresie II wojny światowej pracowało tu około 25 tys. robotników przymusowych. Więźniowie i pracownicy często ginęli podczas niekontrolowanych ekspozycji w fabryce.


Neusaltz (Nowa Sól)

Nowosolska filia obozu Gross Rosen powstała już w listopadzie 1939 r. przy fabryce nici Gruschwitz, do której na przymusowe roboty kierowani byli mieszkańcy Wielkopolski. Początkowo były to tylko bardzo młode kobiety w wieku 13-24 lat. Polki zakwaterowane były na obecnym terenie Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych nr 2 i Przedszkola nr 9 przy ul. Wrocławskiej. Stało tam ok. 14 odgrodzonych i strzeżonych baraków. Kiedy w 1943 Neusalz został dołączony administracyjnie do KL Gross Rosen, bardzo pogorszyły się warunki. Zaczęto dokonywać selekcji więźniarek. Oznaczone literką „C” wywożono do Auschwitz...


Schlesiersee I i II (Sława, Przybyszów)

W 1944 roku wzrosło zapotrzebowanie na siłę roboczą do rozbudowy fortyfikacji. Z tego powodu w położonych między Przybyszowem a Starym Strączem folwarkach Neuvorwerk (Potrzebówko Dolne) i Banischvorwerk (Potrzebówko Górne) utworzono filie obozu koncentracyjnego Gross-Rosen. Pierwsze więźniarki przybyły do podobozów latem 1944 roku. Początkowo wysyłano je z Gross-Rosen, następnie z Auschwitz-Brikenau i z Terezina. Więźniarki pochodziły z terenu okupowanej Polski, a także z innych zajętych przez hitlerowców krajów Europy. Ich liczba sięgała 2 tysięcy. Warunki socjalne w podobozach były fatalne. Kobiety spały w stodołach na klepisku wyścielonym słomą. Pośrodku stał mały piecyk. Jedną kołdrą przykrywały się na noc co najmniej dwie kobiety. Racja żywnościowa nie zaspokajała nawet głodu. Zupę gotowano w kotłach, które nocą służyły więźniarkom jako WC. Więźniarki kopały najprostszymi narzędziami rowy przeciwczołgowe. Po zamarznięciu ziemi praca stawała się ponad siły. Wycieńczone, brudne, zapadały na choroby zakaźne, np. tyfus. Na nic zdawały się wysiłki dwóch lekarek (więźniarek)- Holenderki i Polki, które nie dysponowały niezbędnymi lekarstwami ani warunkami do ratowania zdrowia. Zmarłe chowano w pobliżu obozów. W obliczu rozwijającej się ofensywy zimowej na froncie wschodnim, wieczorem 21 stycznia 1945 roku rozpoczęto ewakuację obydwu podobozów. Jako pierwsze pędzono zdrowe więźniarki, w dwóch ponad 900-osobowych kolumnach.


Halbau (Ilowa)

Podczas II wojny światowej (od 18 lipca 1944 roku, pierwsi więźniowie przybyli 26 lipca) w Iłowej lub najbliższej okolicy znajdował się męski podobóz obozu koncentracyjnego Gross-Rosen. Zlokalizowany był w pobliżu autostrady Berlin – Wrocław (obecna DK18). Więziono w nim ponad tysiąc więźniów wykorzystywanych do pracy przede wszystkim w przemyśle lotniczym. 12 lutego 1945r. Więźniów zdolnych do długiego marszu ewakuowano do KL Bergen-Belsen, gdzie przybyli 20 marca. Pozostałych więźniów uwolniono 15 lutego.


Gassen (Jasień)

Zakłady w Jasieniu były częścią żarskiego kompleksu lotniczego Focke Wulf. Obóz w Gassen został zorganizowany w odległości około kilometra na północny- wschód od miejscowości Gassen (Jasień) pod koniec września 1944 r. Więźniami byli głównie Polacy, ale także obywatele ZSRR, Francuzi, Chorwaci i Czesi. Stan obozu wynosił około 700 osób. Więźniowie pracowali przede wszystkim w fabryce Focke Wulf AG, przy produkcji części lotniczych. W lutym 1945 r. obóz został ewakuowany w ramach marszu śmierci. Chorych więźniów wywieziono do KL Buchenwald. W czasie ewakuacji zginęło co najmniej 120 więźniów.


*KL Gross Rosen

został założony latem 1940 roku. Pierwszy transport więźniów dotarł 2 sierpnia 1940 r. Do 1 maja 1941 r. obóz funkcjonował jako filia KL Sachsenhausen, następnie uzyskał status samodzielnego obozu koncentracyjnego. W latach 1941-1942 KL Gross- Rosen był niewielkim obozem pracy, którego więźniowie byli wykorzystywani przy wydobywaniu granitu z pobliskiego kamieniołomu. W 1944 roku KL Gross- Rosen stanął na czele potężnego imperium podobozów, na które składało się ponad sto placówek bardzo zróżnicowanych pod względem pełnionej funkcji. W tym okresie również Gross – Rosen było miejscem przerzutu dziesiątek tysięcy więźniów z obozów ewakuowanych na wschodzie.


Wyszukał i podał do druku:
Ryszard Bryl

Opracowanie:
Dariusz Chajewski
2-3.09.2017 (sobota/niedziela)
Gazeta Lubuska - www.gazetalubuska.pl







^^ Do góry